Istnieją "dowody materialne" wskazujące na śmierć Madeleine MaCann – małej Brytyjki uprowadzonej przed 13 laty z hotelu w Portugalii. Tak twierdzi niemiecki prokurator w wywiadzie dla telewizji portugalskiej.

Niespełna 4-letnia Madeleine McCann zaginęła 3 maja 2007 roku w portugalskiej miejscowości Praia da Luz. Rodzice zostawili ją wieczorem w pokoju hotelowym i poszli na kolację. Niecałe trzy godziny później dziewczynki już nie było.

Głównym podejrzanym o uprowadzenie i zabójstwo Madeleine McCann jest niemiecki pedofil Christian Brueckner, który odsiaduje wyrok w więzieniu w Kilonii za napaść i gwałt na 72-letniej Amerykance.

Niemiecki wymiar sprawiedliwości od dłuższego czasu jest przekonany, że dziewczynka nie żyje. Nie przekazał jednej stronie brytyjskiej na to żadnych dowodów. Dochodzenie prowadzone na Wyspach Brytyjskich uznaje Madeleine jedynie za zaginioną. Jej ciała nigdy nie znaleziono, nikt też nie przyznał się do popełnienia zbrodni.

Niemniej niemieccy prokuratorzy kilkakrotnie zaznaczyli w wypowiedziach, że nie mają żadnych wątpliwości co do tego, że dziewczynka nie żyje.

Teraz w wywiadzie dla portugalskiej telewizji RTP potwierdza to prokurator Brunszwiku Hans Christian Wolters. W trakcie wywiadu pada pytanie o "jakiekolwiek dowody materialne" przemawiające za tezą, że dziewczynka nie żyje. "Tak" - pada odpowiedź. Dopytywany, Wolters odmawia podania bliższych informacji.

W czerwcu Hans Christian Wolters mówił, że policja potrzebuje więcej informacji na temat tego, gdzie w przeszłości mieszkał Christian Brueckner - aby mogła tam poszukać ciała Madeleine. Przyznał wtedy, że nie ma wystarczająco "twardych dowodów", aby podejrzany mógł zostać postawiony przed sądem.

Podejrzany wielokrotnie dopuszczał się przestępstw na tle seksualnym

Jak ustalili śledczy, podejrzany Christian Brueckner przebywał w latach 1995-2007 w Algarve, przyjeżdżając regularnie do Niemiec. Przez kilka lat mieszkał w domu znajdującym się między Lagos a Praia da Luz. W obu państwach wielokrotnie popadał w konflikt z prawem, a we wrześniu 2017 roku sąd krajowy w Brunszwiku skazał go na rok i trzy miesiące pozbawienia wolności za posiadanie pornografii dziecięcej i seksualne wykorzystanie dziecka. Karę tę już odbył - potwierdził rzecznik obejmującej swymi kompetencjami pornografię dziecięcą prokuratury w Hanowerze Thomas Klinge.

Jak donosi "Der Spiegel", w rejestrze popełnionych przez mężczyznę czynów karalnych widnieje 17 pozycji.

Już w październiku 1993 roku, sąd w Wuerzburgu na północy Bawarii skazał go dwuletni pobyt w domu poprawczym. Jak głoszą akta sprawy, była to kara za "seksualne wykorzystanie dziecka, usiłowanie seksualnego wykorzystania dziecka oraz podejmowanie czynności seksualnych w obecności dziecka".