Była sekretarz stanu USA Madeleine Albright opisuje w swojej najnowszej książce, że broszki, które przypinała na spotkania, miały ukryte znaczenia. Ale nie tylko miała swój "garderobiany kod". Polscy negocjatorzy członkostwa naszego kraju w Unii wspominają francuską negocjatorkę z ramienia Komisji Europejskiej, która swoim ubiorem dawała do zrozumienia - jaki będzie przebieg rokowań.

Gdy Francoise Gaudenzi, ponadsześćdziesięcioletnia dama zakładała czarną, skórzaną kurtkę i czerwone dodatki, Polacy wiedzieli, że idzie na wojnę - przypomina nasza brukselska korespondentka Katarzyna Szymańska Borgionion. Wówczas trzeba było się nastawić na stanowcze "nie" i długie godziny bezowocnych rozmów. Gdy zakładała bardziej delikatne stroje, była nadzieja na pobłażliwość.

Męskie ubrania, zwłaszcza w NATO i Unii, gdzie obowiązkowy jest garnitur, ukrywają mniej tego typu kodów. Chociaż - jak opowiadał dziennikarce RMF FM przedstawiciel NATO, gdy szefowie dyplomacji Sojuszu po negocjacjach w Rejkiawiku, udali się do ciepłych term w Blue Lagoon, wydzierali sobie większe rozmiary rozdawanych tam… kąpielówek. Jakby sądzili, że rozmiar "small" może świadczyć także o ich słabej pozycji międzynarodowej.