​Iran zażądał natychmiastowego wstrzymania operacji w Jemenie prowadzonych pod wodzą Arabii Saudyjskiej. Zapowiedział też, że uczyni wszystko, co niezbędne, by zapanować nad jemeńskim kryzysem. Również Irak i Hezbollah wezwały do przerwania nalotów.

Samoloty bojowe Arabii Saudyjskiej i jej arabskich sojuszników zaatakowały dziś w Jemenie pozycje szyickiego ugrupowania Huti, walczących o obalenie popieranego przez Zachód jemeńskiego prezydenta gen. Abd ar-Raba Mansura al-Hadiego. Telewizja Al-Arabija poinformowała, że przygotowywana jest też ofensywa lądowa wojsk z innych państw muzułmańskich.

Irański minister spraw zagranicznych Mohamad Dżawad Zarif wezwał do niezwłocznego zaprzestania nalotów podkreślając, że stanowią one naruszenie suwerenności Jemenu. Zarif wypowiedział się na ten temat w Lozannie, gdzie uczestniczy w negocjacjach z mocarstwami światowymi w sprawie irańskiego programu nuklearnego.

Wcześniej irańskie MSZ zażądało "natychmiastowego wstrzymania wszelkiej militarnej agresji przeciwko Jemenowi i jego narodowi". Teheran uważa, że Jemen stoi w obliczu "wewnętrznego kryzysu" i że obca interwencja militarna jest przeszkodą w staraniach o jego pokojowe rozwiązanie. Rzecznik MSZ ostrzegł, że rezultatem "agresji pod wodzą Arabii Saudyjskiej" będzie "szerzenie się terroryzmu i ekstremizmu w rejonie Bliskiego Wschodu".

Strona irańska zaprzecza, jakoby szkoliła Huti w Jemenie i dostarczała im pieniądze. Zarzuty takie postawili przedstawiciele kilku państw zachodnich, a także niektóre jemeńskie osobistości oficjalne.

MSZ Iraku potępiło użycie siły w Jemenie i oświadczyło, że interwencja militarna jeszcze bardziej skomplikuje sytuację w tym kraju.

UE: "Chodzi o konsensus polityczny"

Nie działania wojskowe, a tylko szeroki konsensus polityczny osiągnięty poprzez negocjacje może zapewnić trwałe rozwiązanie, przywrócić pokój i utrzymać integralność terytorialną Jemenu - oświadczyła w czwartek szefowa unijnej dyplomacji Federica Mogherini.

Tego dnia lotnictwo Arabii Saudyjskiej i jej arabskich sojuszników zaatakowało w Jemenie pozycje szyickiego ugrupowania Huti, walczącego o obalenie popieranego przez Zachód jemeńskiego prezydenta Abd ar-Raba Mansura al-Hadiego.

Mogherini w wydanym oświadczeniu oceniła, że ostatnie wydarzenia w Jemenie dramatycznie pogorszyły i tak już niepewną sytuację w tym kraju. "Postępy rebeliantów z ugrupowania Huti i oddziałów wiernych poprzedniemu prezydentowi Jemenu Alemu Abd Allah Salehowi, jak również działania jednostek prezydenta Abd ar-Raba Mansura al-Hadiego, stanowiły nieakceptowalne kroki w kierunku eskalacji i tak już spolaryzowanej sytuacji i doprowadziły do dzisiejszych nalotów, którym przewodzi Arabia Saudyjska" - napisała szefowa dyplomacji UE.

Irak: "Odrzucamy użycie siły"

Nasze stanowisko jest takie, że odrzucamy użycie siły i wzywamy strony konfliktu w Jemenie do jego rozwiązania poprzez poważne rozmowy - głosi iracki komunikat. W czwartek po południu również szyicki Hezbollah, popierany przez Iran, wezwał Królestwo Saudyjskie i jego sojuszników do "natychmiastowego i bezwarunkowego" przerwania "tej nieusprawiedliwionej agresji". Naloty na cele w Jemenie "prowadzą do eskalacji napięć w regionie" - głosi komunikat organizacji.

Tej nierozumnej eskapady nie usprawiedliwiają żadne przesłanki prawne; operacji przewodzi Arabia Saudyjska, która naraża region na eskalację napięć i zagrożeń obecnych oraz przyszłych. (...) Zdajemy sobie sprawę z tego, że ta agresja jest realizacją amerykańskich interesów oraz przysługą dla naszego syjonistycznego wroga (Izraela)
- napisali przedstawiciele Hezbollahu.

"Władze Arabii Saudyjskiej, Zjednoczonych Emiratów Arabskich, Kuwejtu, Bahrajnu i Kataru poinformowały w czwartek we wspólnym oświadczeniu, że zdecydowały się działać, aby chronić Jemen przed agresją ze strony milicji Huti" - podała oficjalna saudyjska agencja prasowa.

Ambasador Arabii Saudyjskiej w USA Adel al-Dżubeir powiedział dziennikarzom, że koalicja państw połączyła siły w kampanii wojskowej w celu - jak to ujął - "ochrony i obrony prawowitego rządu" prezydenta Hadiego. Saudyjski dyplomata nie chciał podać żadnych informacji na temat losu prezydenta Jemenu. Dodał jedynie, że Rijad konsultował się z Waszyngtonem w związku z operacją wojskową, ale - jak zastrzegł - Stany Zjednoczone nie biorą w niej udziału.

Polityczne i militarne wsparcie operacji w Jemenie zadeklarował Egipt. Według saudyjskiej agencji prasowej, przyłącza się też do tej operacji Pakistan, Jordania, Maroko i Sudan.

Jemen po samobójczych zamachach

W ubiegłym tygodniu w trzech samobójczych zamachach bombowych na dwa meczety w Sanie zginęły co najmniej 142 osoby, a ponad 350 zostało rannych. Do ataków przyznało się Państwo Islamskie w Jemenie, które zagroziło kolejnymi atakami na Huti.

Obecna dezorganizacja aparatu państwowego w liczącym 25 milionów mieszkańców Jemenie jest spuścizną po wieloletnich dyktatorskich rządach. Ich kres w 2011 roku położyła społeczna rewolta.

(md)