Nawet kilka dni może potrwać akcja wydobycia na powierzchnię amerykańskiego naukowca Marka Dickeya, który zachorował podczas podziemnej ekspedycji w tureckiej jaskini. 40-letni mężczyzna utknął w sobotę 1276 metrów pod ziemią. Trwa bezprecedensowa akcja ratunkowa, w której uczestniczą także polscy ratownicy górscy.

Ratownicy opracowują sposób, w jaki uratować Amerykanina, który utknął w Morca, trzeciej co do głębokości jaskini w Turcji.

Mark Dickey poczuł się źle, gdy był 1276 metrów pod ziemią. Zaczął krwawić z brzucha. Prawdopodobnie przyczyną były problemy gastryczne. Jego kolegom udało się go przetransportować do obozowiska, położonego na głębokości 1000 m. 

Teraz międzynarodowa ekipa ratownicza, także z Polski, opracowuje plan, jak wyciągnąć mężczyznę na powierzchnię. Akcja jest skomplikowana i może potrwać kilka dni.

Jak wyjaśnia kierujący akcją ratowniczą Bulent Genc, jaskinia jest głęboka, a korytarze bardzo ciasne.

W działania zaangażowanych jest 150 osób, także z zagranicy: Polski, Bułgarii, Węgier, Chorwacji, Włoch.

Na razie udało się dostarczyć Dickeyowi sześć jednostek krwi i lekarstwa. On sam przekazał, że czuje się dobrze, jest w stanie sam chodzić. Byłem już blisko krawędzi - powiedział w wiadomości wideo i podziękował za szybką reakcję władz tureckich na jego prośbę o pomoc. Przyznał, że będzie jej potrzebował, by wydostać się z jaskini.

Bulent Genc poinformował, że ratownicy opracowują metodę, bo choć Amerykanin czuje się lepiej, to będą musieli przetransportować go na noszach na powietrznię, przynajmniej na kilku odcinkach. Sama akcja, jak ocenia, może potrwać 10 do 15 dni. Doświadczonemu jaskiniowcowi w idealnych warunkach dotarcie na powierzchnię zajęłoby 15 godzin.

BBC przypomina, że w 2014 roku podobną operację przeprowadzono w jaskini w niemieckiej Bawarii. Ratowano mężczyznę, który utknął na głębokości 1148 metrów. W operację zaangażowanych było 728 osób, trwała 11 dni.