Generał ukraińskiego MSW Ołeksij Pukacz został skazany na dożywotnie więzienie za zabicie w 2000 roku niezależnego dziennikarza Georgija Gongadzego. Mężczyzna częściowo przyznał się do winy. Stwierdził też, że zabójstwo zlecił mu ówczesny minister spraw wewnętrznych Jurij Krawczenko.

Pukacz oznajmił w sądzie, że nie miał zamiaru zabić Gongadzego. Przyznał się do tego, że prowadził wobec dziennikarza "działania śledcze", był przy jego porwaniu, a nawet dusił go paskiem. Jednocześnie zaznaczył, że nie chciał jego śmierci, a uduszenie mężczyzny było "dziełem przypadku".

Według Wałentyny Tełyczenko, adwokatki wdowy po Gongadzem, w wyroku sądowym nie było nazwisk byłego prezydenta Leonida Kuczmy i byłego przewodniczącego parlamentu Wołodymyra Łytwyna. Tełyczenko twierdzi, że wcześniej Pukacz wymieniał właśnie ich jako zleceniodawców morderstwa.

Oprócz dożywotniego więzienia sąd skazał też Pukacza na wypłacenie wdowie po Gongadzem 500 tys. hrywien (ok. 190 tys. złotych) odszkodowania. Odebrał mu też tytuł generała.

Dziennikarz gazety internetowej "Ukrainska Prawda" Georgij Gongadze, który tropił korupcję na najwyższych szczeblach władzy, zaginął we wrześniu 2000 r. Dwa miesiące później jego pozbawione głowy ciało odnaleziono w lesie w okolicach Kijowa. Na opublikowanych w tym samym roku nagraniach dokonanych z podsłuchu przez ochroniarza Kuczmy Mykołę Melnyczenkę słychać, jak ówczesny prezydent w gniewie mówi, że należy pozbyć się Gongadzego.