Wybór Jerzego Buzka na stanowisko szefa europarlamentu poprawił nam wszystkim samopoczucie. Wielokrotnie słyszałam, że od tego czasu "bardziej się z nami liczą" czy "nasz głos jest uważniej słuchany". Z pewnością tak jest, ale sam jeden Buzek nie wystarczy, żeby pozycja Polski w Unii Europejskiej odpowiadała jej wielkości.

Oczywiście Buzek może rozpisać konkurs, by obsadzić więcej stanowisk Polakami. Jak obiecał w rozmowie ze mną, "będzie akcja"...

Jednak nasi urzędnicy muszą sami ten konkurs - zdać. Buzek może zabiegać, aby tworzona europejska służba dyplomatyczna odzwierciedlała geografię, ale nasz MSZ musi mieć grupę odpowiednio wykwalifikowanych dyplomatów, aby móc ich wysłać do europejskich placówek na całym świecie. Powinniśmy skorzystać z szansy, jaką jest 2,5-letnia kadencja przewodniczącego Parlamentu Europejskiego, ale trzeba już także zacząć myśleć o tym, jak obsadzić stanowiska mniej widoczne, ale równie ważne.

Tajemnicą Poliszynela jest w Brukseli, że np. stanowisko sekretarza generalnego Rady UE daje ogromny wpływ na europejską politykę. Praktycznie nikomu nieznany Francuz, który piastował to stanowisko latami, trząsł całą Radą. To wymaga umiejętności zakulisowych negocjacji, bez obecności kamer i mikrofonów. Tutaj stawiamy dopiero pierwsze kroki.

Wybór Lewandowskiego na komisarza ds. budżetu stwarza także wiele możliwości. Zażyłość Lewandowskiego i Tuska daje gwarancję, że rząd będzie dobrze i w porę informowany. Dzięki temu będzie można „załatwić” w Brukseli wiele spraw. Jednak to także musi być umiejętnie rozrywane, bez niepotrzebnego rozgłosu. Źle by się stało, także dla Polski, gdyby Lewandowski zaczął w Brukseli uchodzić za komisarza, który jest „zbyt narodowy”. Jednostronny projekt unijnego budżetu od razu zostałby odrzucony. Trzeba także pamiętać, że sam Lewandowski nie przyzna Polsce należnych jej pieniędzy. O ostatecznym kształcie budżetu zadecydują państwa członkowskie w negocjacjach, do których już powinniśmy się przymierzać budując trwałe koalicje.

Katarzyna Szymańska-Borginon