Rebelianci w południowo-wschodnim Sudanie starli się z żołnierzami po raz drugi w ciągu miesiąca. Według południowosudańskiej armii w ostatnich dniach w walkach zginęło 40 wojskowych.

Przywódca rebeliantów George Athor twierdzi, że w niedzielę w stanie Dżunkali (Jonglei) zginęło około 100 osób, w tym 86 żołnierzy Ludowej Armii Wyzwolenia Sudanu (SPLA), czyli południowosudańskiego wojska. Stan Dżunkali to największy, ale jednocześnie najmniej stabilny z 10 stanów południowego Sudanu.

Zdaniem rzecznika SPLA Philipa Aguera walki trwały także w poniedziałek, a bilans ofiar ze strony armii jest o połowę niższy. Nie wiem, dlaczego Athor podwaja liczbę zabitych - powiedział Aguer.

Athor, były wysoki rangą przedstawiciel armii, odszedł z wojska przed zeszłorocznymi wyborami, które odbyły się w kwietniu. Po przegranej walce o urząd gubernatora Dżunkali Athor rozpoczął rewoltę w tym regionie. W styczniu, kilka dni przed referendum w sprawie niepodległości południa, podpisał zawieszenie broni z południowosudańskim wojskiem. Na początku lutego zerwał jednak porozumienie. W atakach rebeliantów w tym regionie zginęło wówczas ponad 200 osób.

Mieszkańcy południa Sudanu na początku stycznia opowiedzieli się w referendum za oderwaniem od północy kraju.