Trzema głosami przewagi włoska Izba Deputowanych odrzuciła wniosek o wotum nieufności dla centroprawicowego rządu Silvio Berlusconiego. Za wnioskiem, złożonym przez centrolewicową opozycję, głosowało 311 deputowanych. Przeciw było 314 parlamentarzystów.
Zdaniem komentatorów, choć głosowanie jest zwycięstwem Berlusconiego i jego gabinetu, to potwierdziło, że włoski rząd jest mocno osłabiony po rozłamie w koalicji i odejściu z rządzącej partii Lud Wolności grupy polityków skupionych wokół przewodniczącego Izby Deputowanych Gianfranco Finiego. Założyli oni ruch Przyszłość i Wolność, który przeszedł do opozycji.
Podczas dzisiejszego głosowania pierwsze głosy oddały trzy deputowane w ciąży. Jedna z nich, Giulia Bongiorno z ruchu Przyszłość i Wolność, została przywieziona do Auli na wózku inwalidzkim, druga z tej grupy, Giulia Cosenza, przyjechała do parlamentu karetką. Z kolei ciężarna Federica Mogherini z opozycyjnej Partii Demokratycznej przyszła na głosowanie, chociaż na dzisiaj ma wyznaczony termin porodu.
Głosowanie odbyło się w gmachu Izby, otoczonym przez policyjny kordon bezpieczeństwa. Tzw. czerwona strefa wokół Palazzo Montecitorio została wprowadzona z powodu masowej demonstracji studentów w centrum Wiecznego Miasta i obaw, że wymknie się ona spod kontroli. Tak właśnie stało się przed dwoma tygodniami, gdy manifestanci podjęli próbę szturmu na budynki parlamentu.
Napięcie podczas poprzedzającej głosowanie debaty wywołało wyjątkowo ostre wystąpienie lidera opozycyjnej partii Włochy Wartości Antonio Di Pietro. Polityk - były sędzia śledczy, który od lat jest najbardziej zagorzałym przeciwnikiem Berlusconiego - zaatakował go, zarzucając mu, że "ucieka" i "ukrywa się" przed wymiarem sprawiedliwości. Chwali się pan, że jest najpopularniejszym liderem na świecie. To prawda, mówią o panu wszyscy i my się tego wstydzimy - oznajmił Di Pietro.
W reakcji na jego coraz ostrzejsze słowa Berlusconi wyszedł z sali obrad. W jego ślady poszli deputowani jego partii Lud Wolności. Mimo to Di Pietro kontynuował: Uciekinierze Berlusconi, wstydzimy się za pana, kiedy jeździ pan za granicę. Później wyśmiał "narcystyczne marzenia" premiera, a swe wystąpienie zakończył słowami: Precz z tego parlamentu i z tego rządu. Premier powrócił na salę dopiero wtedy, gdy Di Pietro skończył przemawiać.
Przywódca największej siły opozycji, Partii Demokratycznej Pier Lugi Bersani argumentował natomiast, zwracając się do premiera: Pan wie, że nie jest już w stanie zagwarantować stabilności rządu, każe pan krajowi zrobić jeszcze jedno okrążenie na tej starej karuzeli (…) To nieodpowiedzialne.
Z kolei szef koła ruchu Przyszłość i Wolność, założonego przez Finiego, Italo Bocchino, tłumacząc powody decyzji o głosowaniu za wotum nieufności, stwierdził: Niech pan uczy nas, jak się wzbogacić, ale nigdy, jak walczyć z degeneracją polityczną. Kiedy my wychodziliśmy na ulice, by manifestować przeciwko komunizmowi, pan budował kamienice - mówił dalej Bocchino.
W zupełnie innym tonie wypowiadał się szef klubu Lud Wolności w izbie niższej Fabrizio Cicchitto. Co za szczęście, że istnieje Berlusconi, a gdyby go nie było, trzeba by go wymyślić - mówił.