Po katastrofie kolejowej, w której wczoraj zginęło 18 osób, belgijscy kolejarze przystąpili do strajku w proteście przeciwko pogarszającym się warunkom pracy - zagrażającym bezpieczeństwu na kolei.

Spontaniczny strajk objął przede wszystkim południową część kraju. W niektórych regionach - jak informuje narodowy przewoźnik kolejowy SNCB - na trasy wyruszyło zaledwie 10-15 proc. pociągów. Media informują, że strajk się rozszerza w miarę, jak kolejne ośrodki przyłączają się do akcji. Maszyniści są bardzo poruszeni wypadkiem w Halle, który kosztował życie jednego z ich kolegów - przyznaje rzecznik SNCB Michael Vanloubbeeck.

Kolejarze protestują przeciwko coraz gorszym warunkom i dłuższym godzinom pracy, co - jak ostrzegają - może prowadzić do takich katastrof jak wczorajsza. W Halle niedaleko Brukseli zderzyły się czołowo dwa pociągi pasażerskie. Zdaniem protestujących, do takich wypadków będzie dochodzić częściej z uwagi na przemęczenie kolejarzy i brak odpowiedniego wyposażenia.

Przyczyny katastrofy nie są jeszcze znane, ale jedną z hipotez jest zignorowanie czerwonego światła przez jednego z maszynistów. Eksperci są zdania, że jeśli w grę rzeczywiście wchodził czynnik ludzki, to mogły były temu zaradzić automatyczne hamulce w pociągu. Władze SNCB już zapowiedziały, że wszystkie składy zostaną wyposażone w odpowiednie systemy do 2013 roku.

Dzisiejszy protest spowodował dodatkowe zakłócenia w rozkładzie jazdy pociągów, z których wiele było już i tak opóźnionych oraz odwołanych na skutek zamknięcia uszkodzonej linii przebiegającej przez Halle. Belgijskie media informują o zdezorientowanych pasażerach, którzy daremnie czekają na dworcach na pociągi.