Jeden z najgłośniejszych procesów w historii francuskich banków ruszył w Paryżu. Sądzony będzie „szalony makler” - 33-letni Jerome Kerviel, który naraził bankowego giganta Societe Generale na rekordowe straty wysokości blisko 5 miliardów euro. W czasie śledztwa odkryto, że straty mogły być dziesięciokrotnie wyższe, bo wartość przeprowadzonych przez Kerviela nielegalnych operacji finansowych sięgała w sumie aż 50 miliardów euro.

Wielu specjalistów podkreśla, że afera "szalonego maklera" - jak nazwały Kerviela nadsekwańskie media - wywołała dwa i pół roku temu szok, który przyczynił się do pogłębienia światowego kryzysu finansowego. Okazało się bowiem, że poczynania maklerów Societe Generale i wielu innych banków nie były w wystarczający sposób kontrolowane. Francuski bank zapłacił już za to wysoka grzywnę. Ówczesny szef Societe Generale zmuszony został do dymisji, której domagał się m.in. prezydent Nicolas Sarkozy.

Adwokat Jerome’a Kerviela nie kryje, że chce, by proces jego klienta przerodził się w proces dyrekcji Societe Generale - i generalnie - „chorego sektora bankowego”, którego zasady funkcjonowania zachęcają żądnych wysokich premii maklerów do podejmowania kolosalnego ryzyka finansowego. Wbrew zapewnieniom dyrekcji Societe Generale, „szalony makler” twierdzi, że jego zwierzchnicy doskonale wiedzieli o przeprowadzanych przez niego nielegalnych transakcjach. Przymykali jednak oczy dopóty, dopóki przynosiły one bankowi astronomiczne zyski.

Według "szalonego maklera" dyrekcja Societe Generale kłamie, mówiąc, że nie wiedziała o przeprowadzanych przez niego nielegalnych operacjach finansowych. Moi szefowie dostali ponad 70 maili, które informowały ich o podejmowanym przeze mnie ryzyku. Śmiać mi się chce, kiedy mówią, że o niczym nie wiedzieli - twierdzi Kerviel. 33-letniemu byłemu maklerowi grozi kara do pięciu lat wiezienia i 375 tysięcy euro grzywny za fałszowanie dokumentów, posługiwanie się sfałszowanymi dokumentami, nielegalne wprowadzanie nieprawdziwych danych do bankowego systemu informatycznego oraz nadużycie zaufania zwierzchników. Ten ostatni zarzut Kerviel zdecydowanie odrzuca. Podkreśla również, że nie ukradł ani grosza. Twierdzi, że chciał po prostu "wykazać się dobrymi rezultatami", za co miał dostać wysoką premię.