"W toku śledztwa uzyskaliśmy materiał dowodowy, który wskazuje na bardzo duże prawdopodobieństwo, iż bezpośrednimi sprawcami aktów dywersji o charakterze terrorystycznym byli dwaj obywatele Ukrainy Oleksander K. i Jewherij I."– przekazał rzecznik Prokuratury Krajowej Przemysław Nowak. Wskazał, że dowodami w sprawie są dane telekomunikacyjne, nagrania z monitoringu, wyniki oględzin na miejscu dywersji.

REKLAMA

Na podstawie tych dowodów uzyskanych w kilkanaście godzin prokurator w dniu dzisiejszym podpisał postanowienie o przedstawieniu dwóm mężczyznom zarzutów - zaznaczył prok. Nowak. Zarzuty dotyczą dokonania w dniach 15-17 listopada 2025 r. aktów dywersji o charakterze terrorystycznym na rzecz wywiadu Federacji Rosyjskiej przeciwko Polsce.

Zarzuty dotyczą obu zdarzeń, o których informowaliśmy - mówił Nowak. Chodzi o uszkodzenie przy pomocy ładunku wybuchowego torów w miejscowości Mika. W tym wątku śledczy zabezpieczyli drut, który miał służyć do zainicjowania wybuchu. Do eksplozji doszło o 20:58 w sobotę. Do zainicjowania wybuchu doszło, kiedy przez tory jechał pociąg towarowy - zaznaczył.

Druga sytuacja dotyczyła miała miejsca w miejscowości Gołąb niedaleko Puław. Tam uszkodzono cześć sieci trakcyjnej i zamontowano elementy metalowe na torze, które mogły spowodować wykolejenie pociągu. Oba te zachowania mogły spowodować katastrofę w ruchu lądowym - zaznaczył prokurator.

Zdarzenia - z dużym prawdopodobieństwem - były rejestrowane i transmitowane przez założone na miejscu urządzenia.

Zdaniem prokuratury te akty miały na celu "poważne zastraszenie wielu osób, oddziaływanie na opinię publiczną, osłabienie i destabilizację porządku publicznego oraz zwiększenie poczucia zagrożenia w społeczeństwie". Ukraińcy mają odpowiadać z artykułu dot. odmiany szpiegostwa w postaci aktów sabotażu, spowodowania zagrożenia katastrofą w ruchu lądowym i używania materiałów wybuchowych - to przestępstwo zagrożone karą dożywotniego pozbawienia wolności.

Prokurator dysponuje materiałem i sporządził postanowienie o przedstawieniu zarzutów wobec tych dwóch mężczyzn, natomiast nie ma możliwości wykonania z nimi czynności procesowych. Jeszcze w nocy z soboty na niedzielę uciekli oni z Polski. Wyjechali na Białoruś. Nie są zatrzymani, nie przeprowadziliśmy z nimi czynności procesowych - podkreślił.

Pierwsze zatrzymania

Prokurator Nowak zaznaczył jednak, że zostały zatrzymane inne osoby. Im nie przedstawiono zarzutów.

To nie są osoby, w zakresie których posiadamy materiał, że byli bezpośrednimi sprawcami tych zdarzeń - tłumaczył.

Wyjaśnił, że chodzi o "kilka osób". Nie jest przesądzone, czy usłyszą zarzuty.

Przedstawiciel Prokuratury Krajowej zaznaczył, że śledczy nie o wszystkim mogą mówić. W tej sprawie polityka informacyjna ma być jednak "możliwie otwarta".

Współpraca z Ukrainą i listy gończe

Polscy prokuratorzy w tej sprawie współpracują ze stroną ukraińską. Wiadomo, że dywersanci nie byli w Polsce do tej pory karani.

Na razie nie ma wniosku do sądu o zastosowanie tymczasowego aresztowania - ten środek ma pozwolić na poszukiwanie listem gończym. Jest to tryb, który w tego rodzaju sprawach jest stosowany - zaznaczył prok. Nowak. Wizerunki sabotażystów mają być też wkrótce upublicznione.

Ataki na kolei i pierwsze zatrzymania

Do wspomnianych aktów dywersji doszło w ostatnich dniach na trasie kolejowej Warszawa - Dorohusk. W miejscowości Mika na Mazowszu (pow. garwoliński) eksplozja ładunku wybuchowego zniszczyła tor kolejowy. W innym miejscu, w niedzielę, niedaleko stacji kolejowej Gołąb na Lubelszczyźnie (pow. puławski) pociąg z 475 pasażerami musiał nagle hamować z powodu uszkodzonej linii kolejowej.

We wtorek premier Donald Tusk przedstawił w Sejmie informację o wysadzeniu toru przy stacji Mika, czego - jak podał - miało dopuścić się w sobotę wieczorem dwóch obywateli Ukrainy, którzy przyjechali do Polski przez Białoruś i tam zbiegli.

Premier, informując o domniemanych sprawcach, wskazał, że od dłuższego czasu współpracowali oni z rosyjskimi służbami. Dodał, że zwrócił się do MSZ o podjęcie natychmiastowych działań dyplomatycznych w celu wydania Polsce przez Białoruś i Rosję podejrzewanych o zamach terrorystyczny.

Rzecznik ministra koordynatora służb specjalnych Jacek Dobrzyński przekazał, że polskie służby mają dużo więcej informacji i są na tropie zleceniodawców i sprawców aktów dywersji na kolei. Potwierdzam, że dochodzi już teraz do pierwszych zatrzymań. Osoby biorące w tym udział są zatrzymywane przez ABW i przez policję. Na tym etapie więcej szczegółów nie mogę przekazać - powiedział Dobrzyński.

Waldemar Żurek jako prokurator generalny powołał specjalny zespół śledczy, który zbada akt dywersji na linii kolejowej nr 7.