"Została przekroczona kolejna granica. Tego nie odpuścimy, tego nie darujemy" - tak o akcie dywersji na kolei mówi rzecznik ministra koordynatora służb specjalnych Jacek Dobrzyński. Jak podkreśla, uszkodzenie toru i próba wykolejenia pociągu pod Garwolinem to kolejne w cyklu dywersyjnych zdarzeń. Resort cyfryzacji zwraca z kolei uwagę na prowadzoną od niedzieli dezinformację w rosyjskiej i polskiej infosferze na temat sabotażu polskich linii kolejowych. Ma ona przekierować odpowiedzialność za ten czyn na stronę ukraińską i dyskontować działania polskich służb.
- Rzecznik ministra koordynatora służb specjalnych wskazał, że sabotaż na kolei wpisuje się w szerszą serię działań dywersyjnych: od presji migracyjnej na granicy, przez akcje propagandowe i dewastacje, po podpalenia oraz instalowanie ukrytych kamer do monitorowania transportów wojskowych.
- Polskie służby mają komplet danych oraz nagrania podejrzanych, w tym jednego skazanego wcześniej we Lwowie za dywersję.
- Z kolei Ministerstwo Cyfryzacji alarmuje o nasilonej rosyjskiej kampanii dezinformacyjnej, która ma przerzucać odpowiedzialność za sabotaż na stronę ukraińską i podważać działania polskich służb; fałszywe treści są monitorowane i blokowane.
- W rosyjskich i prorosyjskich kanałach szerzone są narracje o rzekomych "polskich partyzantach", wewnętrznych konfliktach w UE czy sabotażu inspirowanym przez Zachód, co jest elementem skoordynowanej operacji informacyjnej mającej eskalować emocje i osłabiać poparcie dla Ukrainy.
- Więcej aktualnych informacji znajdziesz na stronie głównej RMF24.pl
We wtorek premier Donald Tusk przedstawił w Sejmie informację o wysadzeniu toru przy stacji Mika między Warszawą a Lublinem, czego - jak podał - miało dopuścić się w sobotę wieczorem dwóch obywateli Ukrainy, którzy przyjechali do Polski przez Białoruś, a potem tam zbiegli.
W tej dywersji przeciw naszemu krajowi najpierw była akcja na granicy z Białorusią - przerzucanie specjalnie sprowadzonych migrantów, potem próby przepychania na siłę, w odpowiedzi na to - budowanie zapory, najpierw nieudolne, bo zapora była nieszczelna. Teraz doszliśmy do prawie stuprocentowej szczelności i zamknięcia tej przepychanki migracyjnej na granicy wschodniej - powiedział Dobrzyński w rozmowie z Polską Agencją Prasową.
Potem zaczęły się nalepki - antyukraińskie, antynatowskie, antyunijne - to był Wrocław, a później pisanie po murach, czy np. na pomniku Rzezi Wołyńskiej - wyliczał.
Jednocześnie leciały drony, była aktywność na Bałtyku - choć to coś zupełnie innego niż dywersja - dodał.
Rzecznik ministra koordynatora służb specjalnych przypomniał, że w tej eskalacji następnie były podpalenia. Najbardziej głośna była Marywilska w Warszawie, ale to było najpierw pozyskiwanie do współpracy Ukraińców, Białorusinów, Polaków. Na końcu był jeszcze Kolumbijczyk, który podpalił nam w Warszawie skład budowlany, i w Radomiu skład budowlany. Został zatrzymany dzięki współpracy z czeskimi i innymi europejskimi służbami specjalnymi - ujawnił rzecznik.
Już może nie pamiętamy, ale między tymi zdarzeniami były też kamerki - czyli montowanie kamer na szlakach komunikacyjnych, żeby zliczyć, kiedy i jakie składy idą do Ukrainy, czy to paliwo, czy transporty wojskowe, czy pomoc humanitarna. A teraz została przekroczona kolejna granica. Tego nie odpuścimy, tego nie darujemy - zapewnił, mówiąc o akcie dywersji.
Pytany, czy tu - jak w innych wcześniejszych przypadkach - również można mówić o pozyskiwaniu agentów za drobne sumy i wikłaniu ich w ten sposób w działania szpiegowskie i współpracę z rosyjskim wywiadem, uchylił się od odpowiedzi.
W tym przypadku trwa śledztwo. I w tym przypadku oficjalnie nic nie mówię. Rosjanie, rosyjskie służby chciałyby wiedzieć, którym tropem podążają nasze służby specjalne. I dlatego o tym nie informujemy publicznie - powiedział PAP rzecznik.
Premier, informując o domniemanych sprawcach, wskazał, że to dwaj obywatele Ukrainy współpracujący od dłuższego czasu z rosyjskimi służbami. Dodał, że zwrócił się do MSZ o podjęcie natychmiastowych działań dyplomatycznych w celu wydania Polsce przez Białoruś i Rosję podejrzewanych o zamach terrorystyczny.
Tusk podał, że polskie służby i prokuratura mają wszystkie dane tych osób oraz utrwalone ich wizerunki - jeden z podejrzewanych to obywatel Ukrainy skazany przez sąd we Lwowie w maju za akty dywersji, a drugi to mieszkaniec Donbasu - pracownik miejscowej prokuratury, który uciekł na Białoruś. Obaj jesienią tego roku przedostali się z Białorusi do Polski, a tuż po dokonaniu aktu dywersji wyjechali przez Terespol.
Z kolei resort cyfryzacji zwraca uwagę na prowadzoną od niedzieli dezinformację w rosyjskiej i polskiej infosferze na temat sabotażu polskich linii kolejowych. Podkreślono, że ma ona przekierować odpowiedzialność za ten czyn na stronę ukraińską i dyskontować działania polskich służb.
Ministerstwo zapewniło w komunikacie, że przestrzeń informacyjna jest stale monitorowania przez służby, które pozostają w bieżącym kontakcie z platformami społecznościowymi.
"Nieprawdziwe narracje są identyfikowane i blokowane" - podkreślono. Resort zaapelował też o zachowanie szczególnej ostrożność wobec pojawiających się doniesień.
Resort radzi, by za każdym razem weryfikować źródła informacji i nie udostępniać materiałów z niesprawdzonych źródeł. Ostrzega również, by nie ulegać emocjom, oglądając zdjęcia czy materiały wideo, które - jak zauważono - mogą być sfałszowane lub obrazować zupełnie inne sytuacje niż sugerują opisy.
Ministerstwo zapewniło, że polskie służby odpowiedzialne za bezpieczeństwo na bieżąco przekazują sprawdzone i potwierdzone informacje do opinii publicznej. "W przypadku natknięcia się na treści dezinformacyjne prosimy o zgłaszanie ich poprzez stronę: www.zglos-dezinformacje.nask.pl" - dodano.
Ministerstwo przekazało, że informacja o sabotażu torów została podchwycona przez rosyjskie media i kanały Telegram, które coraz intensywniej wykorzystują ten temat w przekazach propagandowych.
Narracje te - jak czytamy w komunikacie - skupiają się na przedstawianiu sabotażu jako efektu pogłębiających się napięć wewnętrznych w Europie oraz jako działania inspirowane przez "partię wojny" w Unii Europejskiej.
W wielu z nich Polska opisywana jest jako kraj prowokujący incydenty, by później mieć pretekst do oskarżeń Rosji i usprawiedliwiać dalsze wsparcie militarne dla Ukrainy. Równolegle - jak dodano - pojawiają się sugestie, że za sabotaż mogą odpowiadać "polscy partyzanci", anarchiści lub zachodni sabotażyści.
W rosyjskich mediach pojawiają się także odniesienia do Niemiec, np. sugestie, że Berlin może sabotować dostawy wojskowe na Ukrainę w ramach zemsty za wysadzenie gazociągu Nord Stream 2, który miał fundamentalne znaczenie dla niemieckiej gospodarki. Ponadto w fake newsach przypominane są wcześniejsze ataki na infrastrukturę w Niemczech, Francji i Czechach, które mają rzekomo potwierdzać, że Europa sama staje się ofiarą chaosu, który wywołała, wspierając Ukrainę.
W informacji zwrócono uwagę, że dominującą tezą w rosyjskich przekazach jest twierdzenie, że za aktami sabotażu stoją sami obywatele państw europejskich, którzy w ten sposób wyrażają rosnącą frustrację i sprzeciw wobec polityki własnych rządów.
Z przedstawionych w informacji danych wynika, że w okresie 16-18 listopada 2025 r. w polskojęzycznej infosferze odnotowano obecność narracji dotyczących uszkodzenia torów kolejowych na linii Warszawa - Lublin, określanego następnie jako "akt dywersji".
Przekazy na ten temat były popularyzowane przez konta aktywne na platformie X oraz w kanałach platformy Telegram, w szczególności o charakterze prorosyjskim i antyukraińskim.
Ponadto - jak dodano - zaobserwowano rozszerzenie narracji dotyczącej "sabotażu ukraińskich służb". Zaznaczono, że po potwierdzeniu przez polskie służby, że doszło do "aktu sabotażu", narracja uległa intensyfikacji, zarówno na platformie X, jak i w kanałach platformy Telegram.
"W przestrzeni publicznej pojawiły się liczne wpisy ograniczające odpowiedzialność Rosji, a kierujące oskarżenia w stronę Ukrainy. Wpisy te wykorzystywały emocjonalny język. W ciągu ostatnich 24 godzin pojawiły się bardziej agresywne oraz otwarcie prorosyjskie komunikaty, w których powiązano sabotaż wyłącznie z Ukrainą" - przekazano.
Ministerstwo podaje też przykłady dezinformacyjnych wpisów: "Ukraińska agentura działa szybko. To oni chcą zablokować tranzyt, z którego żyje Polska", czy "Ukraińskie służby mają w Polsce tysiące agentów". Albo "wysadzenie torów to dzieło ukraińskich terrorystów". Pojawiły się też skrajnie agresywne hasła takie, jak "Polska i Rosja razem przeciw Ukrainie", co - jak przestrzega MC - jest klasycznym elementem rosyjskich operacji informacyjnych.
Resort zauważył, że rozwój narracji przebiegał w sposób typowy dla kampanii dezinformacyjnych: informacja neutralna - oficjalny przekaz państwowy - alternatywna narracja - oskarżenia wobec Ukrainy. Pojawiają się już sformułowania o "ukraińskim zamachu terrorystycznym na Polskę".
Według specjalistów MC, aktywność prorosyjskich kont wskazuje na próbę koordynacji działań, obejmujące jednocześnie platformę X i platformę Telegram lub przynajmniej włączenie się i dalszą eskalację emocji wobec Ukrainy w dyskusji.