"Wjeżdżasz do miasta na własne ryzyko" - takie znaki powinny pojawić przy rogatkach Częstochowy. Od początku lutego żadna z miejskich dróg nie jest ubezpieczona. Gdy zniszczymy zawieszenie na dziurach, miasto nie wypłaci nam odszkodowania.
Miasto na ten cel przeznacza 1,2 mln zł, a oferty były zdecydowanie wyższe. Umowa na ubezpieczenie wygasła wraz z końcem stycznia i kierowcy od 24 dni jeżdżą po mieście na własne ryzyko, a niestety częstochowskiej drogi równe jak stół nie są.
Od początku lutego do Zarządu Dróg i transportu w Częstochowie zgłosiło się kilkudziesięciu kierowców, którzy jeżdżąc po mieście zniszczyli zawieszenie. Niestety, ci, którzy chcą walczyć o odszkodowanie, muszą iść do sądu. A - jak wiemy - sprawa może ciągnąć się nawet latami.
Gdy uszkodzimy samochód, bezwarunkowo wzywamy policję, najlepiej jeśli zrobimy także zdjęcia i zgłaszamy się do urzędu. Tam spotka nas zapewne zatroskana mina miejskiego urzędnika i zdanie: "Przepraszam, ale nie jesteśmy ubezpieczeni".
Tylko w ubiegłym roku w Częstochowie wypłacono kierowcom ponad półtora miliona złotych odszkodowań. W tym miasto nie zamiaru zapłacić ubezpieczycielowi więcej niż niewiele ponad milion. W takiej sytuacji rozstrzygnięcie kolejne przetargu jest również niepewne.