Maszynista pociągu Kolei Mazowieckich, który przejechał na czerwonym świetle i w piątek omal nie doprowadził do katastrofy w Warszawie, został zawieszony – dowiedział się reporter RMF FM Mariusz Piekarski. Najprawdopodobniej jeszcze dziś po południu prokuratura rozpocznie śledztwo w tej sprawie. Mężczyzna może usłyszeć zarzut sprowadzenia zagrożenia katastrofy w ruchu kolejowym. Grozi za to do 8 lat więzienia.

Śledczy czekają na materiały z policji, ale kluczowa będzie opinia Komisji Badania Wypadków Kolejowych. Na razie pewne jest, że to maszynista pociągu podmiejskiego zignorował sygnał "stój". Mamy materiały z kamer, bo oba pociągi miały zamontowane kamery - mówi przewodniczący KBWK Tadeusz Ryś. Na nagraniu widać, jaki sygnał miał każdy z pociągów - dodaje.

Teraz komisja musi ustalić, dlaczego maszynista Kolei Mazowieckich relacji Warszawa Zachodnia-Sochaczew przejechał na czerwonym świetle - czy został oślepiony, był zajęty czymś innym, czy miał wszystkie uprawnienia i kursy oraz jak wyglądał jego czas pracy. Wszystko musimy przeanalizować. Jego zdrowie, przygotowanie, godziny spędzone w pracy. To jest kluczowe dla ustalenia okoliczności i odpowiedzialności - dodaje przewodniczący komisji. Ostateczny raport KBWK ma być gotowy za 1,5 miesiąca.

W piątek wieczorem między stacjami Warszawa-Włochy i Warszawa-Ursus dwa pociągi jadące w tym samym kierunku w ostatniej chwili zatrzymały się przed miejscem, gdzie dwa tory zbiegają się w jeden. Z ustaleń wynika, że jeden z maszynistów zignorował sygnał "stop". Na szczęście prowadzący drugi skład w porę zorientował się, co się dzieje i użył przycisku "radio stop". System ten - w razie niebezpieczeństwa - pozwala na awaryjne zatrzymanie wszystkich pociągów w okolicy.

(bs)