Zaczęło się posiedzenie komisji Wyższego Urzędu Górniczego, która ma wyjaśnić przyczyny wypadku w kopalni "Krupiński". Specjaliści spotkali się na terenie zakładu w Suszcu. Kilka godzin wcześniej, ratownicy odnaleźli tam ciało swojego kolegi, który zaginął w czasie akcji. To trzecia, śmiertelna ofiara zapalenia się metanu w tej kopalni.

Ratownika odnaleziono w chodniku, w którym był pożar, na 220 metrze. Szedł rzeczywiście w kierunku ściany, czyli w odwrotnym kierunku, nie tam gdzie powinien iść, czyli w kierunku świeżego powietrza. Tam trudno mówić o jakimkolwiek kierunku, jeżeli wokół jest tylko czarna mgła, temperatura powyżej 40 stopni i ktoś ma na twarzy założoną maskę, to w ogóle nie wie, gdzie jest - mówi Katarzyna Jabłońska-Bajer rzecznik Jastrzębskiej Spółki Węglowej.

34-letni ratownik zaginął w zadymionym chodniku 820 m pod ziemią blisko tydzień temu, podczas akcji ratowniczej po zapaleniu metanu w kopalni. Od tej pory szukały go zastępy ratownicze. Akcja była długotrwała ze względu na panujące pod ziemią trudne warunki, spowodowane pożarem - zadymienie, wysoką temperaturę oraz stężenia metanu i tlenku węgla.

W wyniku czwartkowego zapalenia metanu i późniejszej akcji zginęły jeszcze dwie osoby - 27-letni górnik oraz 36-letni ratownik, który był w zastępie idącym na pomoc uwięzionym w chodniku pracownikom. Inny 34-letni ratownik zaginął. 11 osób trafiło do szpitali. Dziewięć najciężej rannych jest w siemianowickiej oparzeniówce. Według lekarzy, ich leczenie przebiega poprawnie.

Teraz ratownicy będą budować podziemne tamy, żeby odizolować niebezpieczny rejon. Tylko tak można zgasić podziemny pożar, który trwa już od tygodnia.