Właściciele aut o słabszym zawieszeniu nie mogą liczyć na to, że ich pojazdy pokonają lodowe zaspy, które już od kilku tygodni blokują wjazd na jeden z płatnych parkingów. Wszystko przez służby, które w porę nie usunęły powstałych po odgarnięciu śniegu zasp. Potem przyszedł mróz, który ściął śnieg i powstały lodowe zapory.

Jak twardy może to być przeciwnik przekonali się wszyscy, którzy próbowali zdobyć go siłą. Rozpędzony samochód wskakujący na taką przeszkodę na pewno uszkodzi podwozie. Pozostaje jeszcze nie parkować, ale dla właścicieli wykupionych za 160 zł miesięcznych abonamentów to niezbyt zachęcająca alternatywa.

Pan Andrzej wybrał rozwiązanie ekstremalne – w bagażniku auta wozi ze sobą worek z piaskiem i łopatę. Musze się niestety liczyć z tym, że przy okazji odrabiam pracę społeczne, bo raz odśnieżone przeze mnie miejsce rzadko potem bywa wolne - mówi.

Zarządca publicznych dróg nie wywoził wcześniej śniegu, bo nikt nie przewidział aż takich opadów. Dlatego wcześniej nie zawarto stosownych umów. A więc było odśnieżanie ulic (chociaż i tu pojawiły się luki), ale wywieźć tego, co odgarnięto, firmy z którymi zawarto umowy już nie miały obowiązku. W efekcie znośnie było jedynie w Rynku i ścisłym centrum, resztą ulic dzięki ogromnym zaspom momentami jeździło się fatalnie. W tej chwili na lodowe górki na miejscach parkingowych nie ma sposobu. Potrzebny byłby dynamit albo co najmniej buldożer a tego żadna z firm odśnieżających nie ma.