"Spadło za dużo śniegu, a jeśli jest kłopot z odśnieżaniem, to firmy zapłacą kary" - tak zaprzysiężona dzisiaj ponownie prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz odpowiada na wątpliwości dziennikarza RMF FM. Paweł Świąder drąży temat poniedziałkowego paraliżu Warszawy. Nieodśnieżone ulice to jednak tylko wierzchołek góry lodowej.

W dwa dni po śnieżnym paraliżu, w stolicy wciąż są nieodśnieżone przystanki, miejsca parkingowe a na głównych jezdniach zalega lód. Warszawa nie zdecydowała się także na zakaz wjazdu dla ciężarówek. Zdaniem prezydent miasta tiry, które zmierzają do Warszawy, jadą właśnie do miasta, a nie tranzytem.Urzędnicy nie chcieli więc pozbawiać mieszkańców zaopatrzenia. Zadbali też o wzrost Produktu Krajowego Brutto. One wjeżdżają po to, żeby dowieść materiały na budowę do Warszawy, dowieść dla nas jedzenie a z drugiej strony nie chcemy, że ludzie nie będą pracować, nie będą mieli płacone. Musimy dbać o ten nasz PKB - wylicza pani prezydent.

Na pytania o zaśnieżone przystanki i miejsca parkingowe w dwa dni po śnieżycy, Hanna Gronkiewicz-Waltz wzruszyła tylko ramionami i odpowiedziała, że jeśli kontrole to potwierdzą, firmy zapłacą kary.

Wysokości mandatów nikt nie jest jednak w stanie podać. Jedynym przykładem, który może je przybliżyć jest łączna kara dla jednego z przewoźników autobusowych. Za wszystkie możliwe przewinienia w autobusach firmy, łącznie z niesprawnymi pojazdami, w których nie działały kasowniki, brakowało oświetlenia i ogrzewania a kierowca otwierał wszystkie drzwi zamiast stosować tak zwany "ciepły guzik", kara za cały miesiąc wyniosła 200 tys zł. W tym czasie miasto wypłaciło przewoźnikowi 56 milionów złotych wynagrodzenia.