W starciach z izraelskimi żołnierzami zginęli kolejni Palestyńczycy. W trwających już ponad miesiąc zamieszkach zginęło prawie 160 osób. Nic jednak nie zapowiada szybkiego zakończenia konfliktu. Politycy obu stron są nieugięci...

Walki trwają

Nie ustaje przemoc na Bliskim Wschodzie. Izraelskie śmigłowce ostrzelały rakietami palestyńskie osiedle na przedmieściach Betlejem. Wcześniej doszło tam do regularnej wymiany ognia między izraelskim wojskiem i policją a Palestyńczykami. W starciach zginął palestyński policjant a co najmniej 12 jego rodaków zostało rannych. Według rzecznika sił izraelskich, helikoptery miały tylko ewakuować grupę Żydów ze strony zagrożenia. W środę rano grupy młodzieży palestyńskiej w rejonie miejscowości Beitar pod Betlejem obrzuciły kamieniami wojskowe pojazdy izraelskie. Dwóch żołnierzy zostało rannych. Także w innych częściach Zachodniego Brzegu i Strefy Gazy w nocy z wtorku na środę dochodziło do wielu incydentów. Palestyńscy snajperzy ostrzelali z broni maszynowej posterunek armii w rejonie Jerycha i pobliskie osiedle żydowskie Wered Jerycho. Butelkami z benzyną obrzucono inne osiedle w tym samym rejonie - Szawej Szomron. Spłonęły składy żywności. Nikomu nic się nie stało. Podobna sytuacja panowała również wokół osiedli żydowskich w Psagot pod Ramallah, Kadim pod Dżeninem oraz Eilon Moreh i Brakha pod Nablusem. W Strefie Gazy eksplodował samochód pułapka, zaparkowany na trasie przejazdu konwoju armii izraelskiej w pobliżu przejścia granicznego w Karni. W tym miejscu we wtorek zginęło czterech palestyńskich chłopców w wieku 17-22 lat. W trwających już ponad miesiąc zamieszkach zginęło prawie 160 osób.

Politycy nieugięci

Mimo ciągłego rozlewu krwi zarówno premier Izraela Ehud Barak jak i palestyński przywódca wydają się być nieugięci. Barak grozi "jeszcze ostrzejszą i zdecydowaną" odpowiedzią na falę przemocy na terenach palestyńskich:

"Dopóki wybierana będzie droga przemocy, będziemy bronić Izraela i jego mieszkańców wszelkimi środkami, jakie mamy do dyspozycji" - powiedział Barak.

Równie nieugięty pozostaje lider Palestyńczyków. Jaser Arafat zapowiada kontynuowanie intifady, czyli antyizraelskiego powstania;

Mimo wszystko w strefie Gazy spotkali się we środę były izraelski premier Szimon Peres i lider Autonomii Palestyńskiej, Jasser Arafat. Rozmowa obu polityków ma pomóc w położeniu kresu przemocy, jaka od ponad miesiąca wstrząsa palestyńskimi terytoriami. Jednak obecny premier Ehud Barak wyraźnie podkreślił, że Peres jedzie do Arafata z jasnym przesłaniem - "To przywódca palestyńczyków powinien powstzrymac zamieszki, które kosztowały już życie ponad 160 osób, w większości własnie Palestyńczyków"

Mieszkańcy Izraela powinni pamiętać, że kiedy głosowali najpierw na byłego premiera Itzchaka Rabina, a później na Ehuda Baraka, głosowali też na pokój. I teraz powinni do tego pokoju dążyć" - twierdzi palestyński przywódca. Kolejną próbę rozwiązania kryzysu na Bliskim Wschodzie podejmują Stany Zjednoczone. Dziś do Waszyngtonu na rozmowy z sekretarz stanu, Madaleine Albright, przyjeżdża izraelski minister spraw zagranicznych, Szlomo Ben Ami. Pod koniec tygodnia na takie samo spotkanie przyjeżdża z kolei główny palestyński negocjator, Saeb Erekat.

00:55