W Sylwestra próbował wysadzić w powietrze stację benzynową w Bielsku Podlaskim, a mimo to jest na wolności. Reporter RMF FM Andrzej Piedziewicz ustalił, że mężczyzna po usłyszeniu zarzutów został wypuszczony do domu. Prokuratura nie wystąpiła z wnioskiem o areszt, bo wszystkie dowody są już zebrane.

Prokuratura przekonuje, że nie można było zastosować tymczasowego aresztowania. Jak tłumaczy, stosuje się je w sytuacjach, gdy podejrzany może utrudniać śledztwo. Tutaj takiego niebezpieczeństwa nie ma, bo wszystkie dowody są już zebrane, więc sąd nie zgodziłby się na aresztowanie mężczyzny.

Najważniejsze dowody to zeznania świadków i nagranie z monitoringu, na którym widać, jak mężczyzna najpierw wylewa paliwo z dystrybutora, a później próbuje podpalić je za pomocą zapalniczki. Na szczęście, był to olej napędowy, a obsługa szybko odcięła jego dopływ, więc nic się nie stało.

Sam sprawca nie był w stanie wyjaśnić, czemu to zrobił, tym bardziej, że w ogóle nie pamiętał całego zajścia, bo był pijany. Za ten wybryk grozi mu do 10 lat więzienia.