Bydgoska prokuratura umorzyła śledztwo w sprawie skażenia mąki mikotoksynami. Rakotwórcze związki, wydzielane przez pleśń, znaleziono w ubiegłym roku w mące w bydgoskich sklepach.

Nie wykryto sprawców przestępstwa, ponieważ cały proces związany z obrotem zboża, a później mąki, był bardzo skomplikowany. Nie dało się ustalić jednej, konkretnej osoby, która nie dopełniła obowiązków związanych z kontrolą jakości - poinformował prokurator Adam Lis.

Prokuratorzy przesłuchali kilkadziesiąt osób: pracowników skupu, magazynów zbożowych, młynów i personel sklepów spożywczych. Efektem śledztwa jest zaostrzenie kontroli jakości zboża trafiającego do magazynów i młynów.

Przekroczone normy mikotoksyn (szkodliwych wydzielin grzybów pleśniowych) naukowcy Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy wykryli w trzech torebkach mąki z partii, której termin przydatności upływał latem 2006 roku. Sprawa stała się głośna w styczniu, po opublikowaniu wyników badań.

Mikotoksyny nie muszą być groźne dla zdrowia pod warunkiem, że trafiają do organizmu sporadycznie i w niewielkich ilościach, np. przy nieświadomym spożyciu produktu wytworzonego ze spleśniałego surowca. Z reguły w ciągu 36 godzin zostają wydalone z organizmu.

Mikotoksyny obniżają odporność, mogą uszkadzać wątrobę i nerki, zabijać komórki krwi, a także prawdopodobnie działają rakotwórczo. Wykryta w mące z bydgoskich sklepów ochratoksyna A należy do jednej z groźniejszych odmian. Jej nadmierne stężenie w organizmie powoduje zaburzenia czynności nerek. W przypadku ciężarnych kobiet, po przedostaniu się z krwią do płodu, powoduje wady rozwoju, a nawet jego obumarcie.