Celnicy na polsko-słowackim przejściu granicznym w Barwinku zatrzymali samochód, w którym przemycano 6 ton zepsutych orzechów włoskich. Termin ich przydatności do spożycia minął w kwietniu 2007 r. Większość orzechów była spleśniała. W niektórych były żywe larwy owadów.

Kierowca ciężarówki twierdził, że przewozi orzechy ze Słowacji do Polski dla firmy z okolic Rzeszowa, w której jest zatrudniony. Na przewożony towar nie posiadał jednak żadnych dokumentów.

O tym, co się stanie z zepsutymi orzechami zdecyduje Główny Inspektor Ochrony Środowiska. Zostaną albo zniszczone, albo zwrócone na terytorium Słowacji, po wcześniejszym uzgodnieniu z tamtejszymi służbami.

Osoba, która kupiła orzechy oświadczyła podczas przesłuchania, że były przeznaczone na paszę. Trudno jednak jest dać wiarę jego zeznaniom uwzględniając, iż firma z okolic Rzeszowa, do której wieziono zepsute orzechy, zajmuje się głównie handlem hurtowym bakaliami, a także zaopatruje w nie zakłady cukiernicze. Biorąc pod uwagę zbliżający się okres świąteczny, a tym samym zwiększone zapotrzebowanie na bakalie, nie można wykluczyć, iż mogłyby one trafić do obrotu handlowego - mówi rzeczniczka Izby Celnej w Przemyślu Małgorzata Eisenberger.

Kupiec może zapłacić minimum 50 tys. zł grzywny administracyjnej.