Jeśli kolej zawiedzie, będziemy mogli ubiegać się o zwrot gotówki. Od lipca wchodzą w życie przepisy, które zagwarantują pasażerom rekompensatę za spóźnienie pociągów. Ale nie za każde.

Na odszkodowanie nie będą mieli szans przede wszystkim pasażerowie pociągów osobowych i podmiejskich, bo nowe przepisy dotyczą tylko tych dalekobieżnych - i to też nie wszystkich. Pieniędzy nie dostaną ci, którzy podróżują tańszymi pociągami. Na zwrot mogą liczyć tylko ci z Expressów InterCity i Euronet. Pozostałe pociągi będą zwolnione z przepisów o odszkodowania, na razie do 3 grudnia 2014 roku, ale później ustawa przewiduje możliwość dwukrotnego, 5-letniego odsunięcia w czasie tych przepisów - wyjaśnia Krzysztof Jaroszyński z Urzędu Transportu Kolejowego.

Jeżeli pociąg spóźni się więcej niż godzinę, ale mniej niż dwie godziny, pasażerowi będzie przysługiwało odszkodowanie w wysokości 25 proc. ceny biletu. Przy opóźnieniu przekraczającym dwie godziny będzie to 50 proc. Przewoźnik będzie miał miesiąc na wypłatę odszkodowania. Jeśli tego nie zrobi, to pasażer będzie mógł się zgłosić do UTK, który może nakazać przewoźnikowi wypłatę odszkodowania.

Kto akurat załapie się na taki spóźniony, droższy pociąg, też nie ma gwarancji, że pieniądze dostanie, bo w przepisach jest kolejna furtka: jeśli przewoźnik odmówi wypłaty odszkodowania, to UTK może go tylko upomnieć, a nie ukarać finansowo.