Krakowscy biegli są tak zajęci analizą zapisów czarnej skrzynki tupolewa, który rozbił się pod Smoleńskiem, że nie ukończą na czas badań podsłuchów byłej posłanki Beaty Sawickiej - dowiedziała się Polska Agencja Prasowa. Stołeczny sąd, który prowadzi proces oskarżonych o korupcję Sawickiej i burmistrza Helu, dał prokuraturze czas do połowy lipca na dostarczenie oczyszczonych przez biegłych 50 godzin nagrań z podsłuchów. Dokonali ich udający biznesmenów agenci CBA.

Poznańska prokuratura powołała na biegłych z dziedziny fonoskopii specjalistów z krakowskiego Instytutu Ekspertyz Sądowych. Mają oni stwierdzić m.in., czy nagrania nie były montowane oraz sporządzić ich stenogramy. Prokuratura chciała, by termin na ekspertyzę przedłużyć do I kwartału 2012 roku, ale w marcu nie zgodził się na to sąd.

Wczoraj, podczas kolejnej rozprawy, okazało się, że biegli nie dotrzymają terminu lipcowego, bo są zajęci odczytywaniem nieczytelnych fragmentów taśm z prezydenckiego Tu-154. Obrona Sawickiej podkreśla jednak, że nawet gdyby nie "taśmy smoleńskie", Instytut zapewne i tak nie zdążyłby dokonać całości ekspertyzy w wyznaczonym terminie.

Jeszcze przed rozpoczęciem procesu sąd zwrócił sprawę Sawickiej prokuraturze do uzupełnienia braków, wskazał przy tym na nieczytelność nagrań. Na kilkunastu stronach spisał przykłady nieczytelnych fraz, padających w istotnych momentach podsłuchanych rozmów. Prokuratura odwołała się od tej decyzji i sąd apelacyjny nakazał prowadzenie procesu. Wskazano wtedy, że nieczytelności można wyjaśnić w trakcie procesu. Prokuratura podtrzymuje ponadto, że nawet bez odcyfrowania tego, co w nagraniach jest nieczytelne, można uznać winę obojga oskarżonych.

CBA zatrzymało Sawicką w październiku 2007 roku, gdy przyjmowała - jak uznano w akcie oskarżenia - łapówkę za ustawienie przetargu na zakup dwuhektarowej działki na Helu. Szczegóły nagłośnił ówczesny szef CBA Mariusz Kamiński, stało się to tuż przed wyborami w 2007 roku. Z przedstawionych podsłuchów posłanki wynikało, że liczyła ona też na robienie interesów w związku z prywatyzacją w służbie zdrowia, której spodziewała się po wyborach.

Beata Sawicka została oskarżona o podżeganie i nakłanianie do korupcji oraz płatnej protekcji, przyjęcie 100 tys. zł korzyści majątkowej i powoływanie się na wpływy w organach władzy. O to samo oskarżono burmistrza Helu. Grozi im do 10 lat więzienia.

Proces ruszył w październiku 2009 roku.