Dokładnie tydzień po wielkiej awarii prądu, politycy spierają się o to, czy w Zachodniopomorskiem wprowadzić stan klęski żywiołowej. O konieczności ogłoszenia stanu klęski mówi opozycja z PiS-u. Wojewoda i samorząd zdominowany przez Platformę nie widzi takiej potrzeby. Samorządowcy uważają, że radzą sobie z żywiołem.

Kolejna klęska. W końcu padniemy z tego - mówią zdesperowani mieszkańcy województwa reporterowi RMF FM Pawłowi Żuchowskiemu.

W ubiegłym tygodniu mieszkańcy Szczecina i okolic mówili, że sytuacja jest ekstremalna: nie mieli prądu, intensywnie sypał śnieg. Do dziś kilka miejscowości jest bez zasilania. Jedną z nich jest wioska Święta. Kilka razy dziennie włączany jest tam tylko agregat by mieszkańcy mogli choćby zrobić pranie. Musimy sobie jakoś radzić. Wodę przywożą nam w cysternach - usłyszał reporter RMF FM w miejscowym sklepie:

W powiecie goleniowskim od tygodnia nie ma prądu, w kamieńskim - wysoka woda, w gryfickim - zalane ujęcie wody brudną wodą i obowiązujący zakaz korzystania z wodociągu. Koło Trzebiatowa wszystko pływa. Coraz więcej trzeba sprzętu, pomp. Zamówiliśmy kolejne pompy elektryczne do rozdawania ludziom i kolejne wodery, też dla ludzi, żeby mogli dotrzeć do swoich pomieszczeń na zatopionych podwórkach - mówi reporterowi RMF FM burmistrz miasteczka.

Trudno nie mówić o klęsce, skoro zalane są pola na terenie trzech powiatów. Rolnicy obawiają się, że na pola nie będą mogli długo wjechać maszynami rolniczymi. Boją się, że to, co już rośnie, zacznie gnić. W wielu miejscach woda wdarła się do budynków gospodarczych.

Awaria pokazała, że wszystko może się zdarzyć i trzeba być przygotowanym. Ludzie pokupowali latarki, świeczki, a nawet agregaty. Teraz sobie radzą, ale czekają z utęsknieniem na normalne czasy.