Sprzątaczka systematycznie wykradała dane studentów wydziału farmacji Śląskiego Uniwersytetu Medycznego. Dane te były potem wykorzystywane do wyłudzania telefonów. W sprawę zamieszanych jest 5 osób, natomiast poszkodowanych jest kilkudziesięciu studentów. To oni zawiadomili policję.

Zaniepokoiło ich to, że zaczęli dostawać rachunki za przedmioty, których nigdy nie kupowali - mówi rzecznik śląskiej uczelni Izabela Koźmińska-Życzkowska.

Sprzątaczka miała dostęp do zamykanych pokoi, gdzie w szafach przechowywane są dane studentów. Klucze dostawała od portiera. Sprawdzimy teraz, czy wszystkie procedury były przestrzegane - zapowiada rzecznik uniwersytetu.

Oprócz sprzątaczki w sprawę zamieszany jest także jej mąż, kurier oraz dwóch paserów. Ci ostatni, mając dane studentów, kupowali telefony przez internet. Śledztwo w tej sprawie prowadzi prokuratura. Akt oskarżenia ma być gotowy za kilka tygodni. Całej piątce za oszustwo i podrabianie dokumentów grozi do kilku lat więznia.