Rosja nie użyje siły, żeby przeciwstawić się ewentualnemu rozszerzeniu NATO na republiki bałtyckie - oświadczył szef kremlowskiej Rady Bezpieczeństwa Siergiej Iwanow.

Nie znaczy to jednak, że Moskwa pogodziła się już z przyjęciem do paktu kolejnych członków. "W walce przeciw rozszerzaniu na wschód wykorzystane zostaną wszelkie środki polityczne i dyplomatyczne" - zapowiedział Iwanow. Ostrzegł także, że przybliżenie baz NATO do granicy rosyjskiej wywołałoby "dodatkowe reakcje". Nie chciał jednak powiedzieć, na czym te rekacje miałyby polegać.

Tymczasem sekretarz generalny NATO George Robertson stwierdził, że Rosja

mogłaby się przyłączyć do Sojuszu Północno-atlantyckiego, jednak z pewnością nie nastapi to prędko. Zdaniem Robertsona - wejście Rosji do Sojuszu to kwestia być może dwóch najbliższych dekad. Na razie jednak możliwość taka w ogóle nie jest rozważana. Robertson dodał, że w tej chwili najważniejsza jest normalizacja stosunków między Moskwą a Sojuszem.

Rosja zamroziła kontakty z NATO po rozpoczęciu nalotów na Jugosławię w ubiegłym roku. Ostatnio lody zostały jednak przełamane, choć do pełnej normalizacji stosunków jeszcze daleko.

Wiadomości RMF FM 18:45