150 metrów za nimi, 600 jeszcze przed nimi - tyle mają jeszcze do przejścia w kopalni "Krupiński" w Suszcu ratownicy, którzy poszukują swojego kolegi. Mężczyzna zaginął w czwartek w czasie akcji ratunkowej. Nie wiadomo, gdzie może się znajdować.

Zastępy ratownicze penetrują nie tylko chodnik uważany dotąd za najbardziej prawdopodobne miejsce, w którym mógłby znajdować się zaginiony, ale przeszukują też sąsiednie wyrobiska.

Do wczoraj ratownikom, prowadzącym akcję w ekstremalnych warunkach, udało się spenetrować około 150 m chodnika nadścianowego położonego 820 m pod ziemią. Tam przebywali inni także poszkodowani.

Dziś - jak zaznacza rzeczniczka Jastrzębskiej Spółki Węglowej, do której należy kopalnia - ratownicy mieli z poziomu 600 wchodzić do pochylni, korytarza łączącego dwa chodniki na różnych poziomach.

Warunki na dole - podkreśla Katarzyna Jabłońska-Bajer - ciągle się zmieniają. Wczoraj zastępy ratownicze trzeba było wycofać do bazy ze względu na wysokie stężenia metanu. Ratownicy wrócili do poszukiwań wieczorem. Aby obniżyć stężenie metanu i innych gazów, wydzielających się w wyniku pożaru, cały czas trwa wentylowania zagrożonego rejonu. Od początku w prowadzeniu akcji przeszkadzała bardzo słaba widoczność i wysoka temperatura.

Równocześnie prowadzone są prace przygotowawcze do odizolowania rejonu pożaru przeciwwybuchowymi tamami. Dopływ powietrza zostanie odcięty , dopiero gdy ratownik zostanie odnaleziony i przetransportowany na powierzchnię.

W czwartek wieczorem w kopalni "Krupiński" w Suszcu doszło do zapalenia metanu. Zginęły dwie osoby - jeden górnik i jeden z ratowników, którzy pospieszyli z pomocą. 11 poszkodowanych trafiło do szpitali.