Radni miejscy z Korsz w Warmińsko-Mazurskiem przegłosowali uchwałę o natychmiastowym zamknięciu zakładu recyklingu akumulatorów, który według nich negatywnie wpływa na środowisko.

Radni miejscy z Korsz w Warmińsko-Mazurskiem przegłosowali uchwałę o natychmiastowym zamknięciu zakładu recyklingu akumulatorów, który według nich negatywnie wpływa na środowisko.
Zakład recyklingu w Korszach /Piotr Bułakowski /RMF FM

Uchwała radnych nie ma takiej mocy, aby wstrzymać działalność huty. Dokument ma przede wszystkim podkreślić stanowisko mieszkańców Korsz, którzy liczą, że taka decyzja zapadnie na wyższym szczeblu. Pismo trafi m.in. do wojewody, marszałka, radnych powiatu i pracowników sanepidu. Za zamknięciem zakładu podczas głosowania opowiedziało się osiem osób, cztery wstrzymały się od głosu, a jedna była przeciwna tej decyzji.

Mieszkańcy Korsz już od kilku lat alarmują, że zakład recyklingu akumulatorów może negatywnie wpływać na środowisko. Tematem niejednokrotnie próbowali zainteresować lokalne samorządy. Były protesty, blokady, setki wysłanych pism.

Władze huty nie mają sobie nic do zarzucenia, tłumaczą, że przestrzegają wszystkich przepisów związanych z ochroną środowiska.

Badania, przeprowadzone przez Instytut Ochrony Środowiska Państwowego Instytutu Badawczego w Warszawie na zlecenie Prokuratury Okręgowej w Olsztynie, mogą to jednak podważyć. Pracownicy Instytutu sprawdzili, jak zakład recyklingu akumulatorów w Korszach wpływał na środowisko od stycznia 2011 roku do września 2015.

Stwierdzono przede wszystkim 4-, 7-krotne zwiększenie zawartości w glebach ołowiu przed uruchomieniem zakładu a w trakcie jego funkcjonowania. Prognozuje się, że tempo zanieczyszczenia gleb może skutkować przekroczeniem zawartości dopuszczalnych w ciągu najbliższych lat. W roślinach, warzywach, owocach występuje taka zawartość, która może zagrażać zdrowiu mieszkańców - powiedział reporterowi RMF FM Piotrowi Bułakowskiemu prokurator Zbigniew Czerwiński z Prokuratury Okręgowej w Olsztynie.

Sprawa zakładu trafiła również do Sejmu. Wiceminister środowiska zapowiedział, że jeżeli potwierdzą się nieprawidłowości w funkcjonowaniu zakładu, to jego właściciele będą musieli oddać 4 miliony złotych unijnej dotacji.

(edbie)