Część zyska na przyjeżdżających Rosjanach, część straci na wyjeżdżających Polakach. Przedsiębiorcy z rejonów przygranicznych podzieleni w ocenie bezwizowego ruchu z Rosją. Wczoraj Parlament Europejski zaakceptował projekt umowy o takim ruchu z Obwodem Kaliningradzkim. Najprawdopodobniej za kilka miesięcy mieszkańcy części Pomorza, Warmii i Mazur będą mogli bez wiz jeździć do Kaliningradu.

Skorzystają na tym przede wszystkim supermarkety. One już teraz, zwłaszcza w weekendy, mają bardzo dużo klientów z Obwodu Kaliningradzkiego. Rosjanom opłaca się przyjeżdżać tu pożywność. Tańsze i smaczniejsze nabiał, wędlina. Kupują całymi wózkami parówki, mięska, soczki - tłumaczą sprzedawcy.

Ale są też przedsiębiorcy, którzy boją się wprowadzenia umowy o małym ruchu granicznym. To przede wszystkim właściciele stacji paliw. Oni już teraz widzą odpływ swoich polskich klientów, którym bardziej opłaca się jeździć po paliwa do Rosji. Każdy o tym wie, że tam w Rosji jest tańsze paliwo. Indywidualnych klientów jest mniej, bo jest drożej. A teraz jest taki okres, że ludzie zaczynają oszczędzać - mówi Agnieszka Pawłowicz, właścicielka stacji pod Bartoszycami. Ale trudno się temu dziwić - w Polsce paliwo wciąż drożeje, w Rosji jest prawie o połowę tańsze.

Obwód kaliningradzki graniczy z Litwą i Polską, na jego obszarze mieszka około 1 mln osób. Największa odległość między północną a południową granicą obwodu wynosi 108 km, a między wschodnią a zachodnią - 205 km. Obecne regulacje europejskie pozwalają na ustanowienie małego ruchu granicznego jedynie w pasie 30 km lub maksymalnie 50 km po obu stronach granicy.

Jak już wcześniej podkreślali unijni dyplomaci, rozszerzenie strefy małego ruchu na cały obwód kaliningradzki ma "ułatwić przekraczanie granic wszystkim mieszkańcom obwodu i zapobiec tworzeniu się sztucznych podziałów między jego mieszkańcami".