Dyrektorów szpitali czeka w przyszłym roku niezła gimnastyka. Będą musieli jeszcze dokładniej oglądać każdą złotówkę. A rozgrzewka - już za kilka tygodni - w listopadzie, gdy zacznie się negocjowanie kontraktów z Narodowym Funduszem Zdrowia. W tym roku o każdy grosz będzie się toczyć prawdziwa bitwa.

NFZ ma na przyszłoroczne kontrakty dokładnie tyle samo pieniędzy co w tym roku. I ani grosza więcej.

Poza tym od stycznia dyrektorzy będą musieli jeszcze dokładniej pilnować finansów. Kto się zadłuży, może za to zapłacić stanowiskiem, bo zgodnie z nową ustawą zdrowotną długi szpitali będzie pokrywał samorząd. A samorządy - same zadłużone - nie mają na to najmniejszej ochoty, więc będą patrzeć dyrektorom na ręce.

Im więcej pieniędzy uda się zapisać w kontrakcie z NFZ, tym dyrektor będzie miał większy komfort, bo później może być mniej skłonny, by przekraczać limit. Oszczędność jest ważna, pytanie tylko, czy na tym nie ucierpią pacjenci, gdy lekarz będzie się zastanawiał dwa razy nad tym, czy już doszło do zagrożenia życia, czy jeszcze nie.