Na Euro 2012 nie rozprowadzimy biletów i nie wpuścimy dziennikarzy, jeśli szybko nie zmienimy prawa. Do końca roku ma potrwać wielki przegląd ustaw, które wciąż blokują organizację mistrzostw Europy - dowiedział się reporter RMF FM. Tę akcję "naginania" prawa do Euro koordynować ma MSWiA.

Bez zmian trybuny stadionów na Euro mogą świecić pustkami, bo za dystrybucję biletów na mistrzostwa odpowiada UEFA. Spora część wejściówek nie trafia do sprzedaży dla kibiców a jest przydzielona dla sponsorów, np. by mogli prowadzić rozliczne akcje i konkursy. Takie bilety są na okaziciela a polska ustawa dopuszcza wejście na stadion tylko z biletem imiennym. Te bilety są przekazywane jakiejś instytucji, a nie wiadomo, kto imiennie się za tym biletem się kryje, kto przyjdzie. To jest jakiś tam standard narzucony przez UEFA i musimy również trochę zliberalizować prawo - mówi wiceszef MSWiA Adam Rapacki. Oznacza to, że na czas Euro trzeba będzie wykreślić zapis o imiennych biletach.

Kolejny duży problem to jak wydawać i jak odmawiać wydania akredytacji na Euro, np. dziennikarzom i przedstawicielom federacji piłkarskich. Dzisiaj mamy pewne luki prawne, bo organy nie mogą udzielić komuś informacji, czy jest pan porządnym obywatelem, możemy udzielić panu akredytacji czy nie - mówi Rapacki.

Wiceszef MSWiA przyznaje, że takich kolizji polskiego prawa z Euro jest już kilka. Do końca roku instytucje zaangażowane w EURO mają zgłaszać kolejne, by do połowy przyszłego roku był czas na uchwalenie zmian.