Protest w Urzędzie Miasta Gdyni. Od rana kilkanaście osób pracujących na terenie rozbudowywanego parku naukowo-technologicznego domaga się tam zaległych wypłat. 6 osób wybrało radykalną - głodową formę protestu.

Kłopoty robotników zaczęły się w styczniu. Zatrudniająca ich firma zaczęła wypłacać pieniądze tylko częściowo - np. po 500-700 złotych na pracownika. W sumie jeszcze za luty zalega im około 50 tysięcy złotych. Za kolejne miesiące wypłat nie było. Kierownik techniczny firmy Adam Bojek tłumaczy, że mają zaległości na kilku budowach w całej Polsce, bo nie płaci im zleceniodawca. A ten jest jedynie podwykonawcą generalnego wykonawcy inwestycji. Przez 4 lata jak współpracowaliśmy nie było problemu z płaceniem ludziom. To się zdarzyło po raz pierwszy. Oczywiście nie jest to sytuacja normalna. Sam niejednokrotnie rozmawiałem z ludźmi. Rozumieli, ale nie wytrzymali, bo niektórzy nie mają środków na życie - mówi Bojek.

Będą protestować do skutku

Pracownicy przyznają, że wielokrotnie pytali kierownictwo o to, dlaczego nie dostają pieniędzy. Jedyne co nam powiedziano, to "czekajcie". Ta różnego rodzaju retoryka, z czasem przestała robić na nas wrażenie, bo się do niej przyzwyczailiśmy. Stąd też nasz protest głodowy - mówi lider protestujących Bogusław Spodzieja.

Grupa zapowiada, że jest zdeterminowana, i że będzie protestować aż do skutku. Wiadomo, że pracownicy zostaną w Urzędzie Miejskim na noc. Nie mamy na jedzenie, nie mamy na opłaty, chcą nas wyrzucać z mieszkań - domagamy się swojego. Różnymi sposobami - mówi jeden z głodujących.

Sprawa będzie wyjaśniana

Urzędnicy udostępnili osobom protestującym jedną z sal magistratu. Sami są zaskoczeni sytuacją i chcą wyjaśnić dlaczego do niej doszło. Pojawia się kwestia, czy podwykonawca przelał środki dalej, dla tej firmy, która zatrudnia te osoby. I czy ta firma nie zapłaciła tym osobom, bo nie może, bo ma na przykład jakieś zajęcia komornicze, lub nie chce zapłacić, czy może nie dostała pieniędzy od wyższego szczebla, dla którego generalny wykonawca wypłacił pieniądze. A wypłacił - to wiemy, bo weryfikujemy to na zasadach solidarnej odpowiedzialności - tłumaczy Maciej Warszakowski z Gdyńskiego Centrum Innowacji - jednostki budżetowej miasta powołanej do koordynowania rozwoju Pomorskiego Parku Naukowo-Technologicznego.

Zaskoczenie władz Gdyni budzą nie tylko kłopoty finansowe jednej z firm, ale tez fakt, że istnieje ona na rynku. Ta firma jest podwykonawcą podwykonawcy głównego wykonawcy. Nigdy nie wyświetliła się w dokumentach, które dotyczą prowadzenia tej inwestycji - mówi prezydent miasta Gdyni Wojciech Szczurek. Mimo to prezydent obiecał, że opłaci prawnika, który pomoże rozwiązać ten problem. Protestujący już szukają odpowiedniego specjalisty.

Sednem sprawy może być fakt, że protestująca firma nie została zgłoszona jako podwykonawca robót. W sposób prawny nie może więc zostać objęta zasadami solidarnej odpowiedzialności. Nie wiadomo, jakie są prawdziwe relacje pomiędzy obiema firmami. Z firmą zatrudniającą jako podwykonawcę spółkę, której pracownicy rozpoczęli dziś protest, nie udało nam się skontaktować.