Premier Donald Tusk przyznał, że nie jest entuzjastą nowych przepisów dotyczących GMO. "Decyzja w tej sprawie została wymuszona przepisami unijnymi" - podkreślił szef rządu. Wyraził także nadzieję, że prezydent podpisze dotyczącą kontrowersyjnych zmian ustawę o nasiennictwie.

Myślę, że można by tę decyzję podjąć dużo wcześniej, ale wszyscy - pan prezydent, rząd - mamy ambiwalentne przekonanie - powiedział premier. Z jednej strony chcemy, aby Polska - ze względu na grożące kary - implementowała przepisy europejskie, dotyczy to także tej kwestii. Z drugiej strony nie ma wśród nas nikogo, kto byłby entuzjastą GMO. Dlatego rząd przygotowywał na poziomie rozporządzeń przede wszystkim takie przepisy, które wykluczą w Polsce możliwość uprawiania GMO - mówił premier.

"Będziemy bardzo ostrożni"

Tusk zauważył, że większość pożywienia jest obecnie mniej lub bardziej modyfikowana genetycznie. Dotyczy to także większości produkcji kukurydzy i soi, czyli podstawowych składników pasz dla zwierząt. Nie oszukujmy się. Ta przyjęta i - mam nadzieję - podpisana przez prezydenta ustawa nie zmienia faktu, że dzisiaj cały świat, w tym także Polska, w dużej części jest oparty na żywności, która ma coś wspólnego z modyfikacją genetyczną - stwierdził szef rządu.

Premier zadeklarował jednocześnie, że rozumie protesty, szczególnie młodych ludzi, wobec GMO. Będziemy niezwykle ostrożnie i restrykcyjnie stosowali przepisy europejskie. Tak, aby w przypadku jakichkolwiek zagrożeń chronić naszych obywateli przed nadmierną ingerencją tej metody w naszą żywność - zapewnił szef rządu.

Ustawa czeka na podpis

W piątek po południu Senat nie zgłosił poprawek do ustawy o nasiennictwie. Trafi ona teraz do podpisu prezydenta. Przeciwnikom regulacji nie podoba się natomiast, że w trakcie prac sejmowych do projektu wprowadzono przepisy umożliwiające obrót nasionami wpisanymi do europejskiego rejestru, w tym GMO. Wprowadzenie tych zapisów uzasadniono groźbą unijnych kar dla Polski za brak takiego unormowania.