Prokuraturze Generalnej grożą pozwy sądowe - ustalili reporterzy śledczy RMF FM. Chodzi o konkurs na prokuratorów Prokuratury Generalnej. Andrzej Seremet zdecydował, że poczeka z zakończeniem konkursu do grudnia, choć mógł powołać wszystkie osoby na początku swojej kadencji. Teraz prokuratura ma problem, bo kryteria konkursu nie są do końca jasne.

Z PG chcą się sądzić kandydaci na awans do Prokuratury Generalnej, którzy czują się oszukani. Andrzej Seremet ogłosił dwa konkursy - jeden na trzy miejsca i drugi na 16 miejsc. Do pierwszego zgłosiło się ponad 30 osób, do drugiego - ponad 80. Tajemnicą poliszynela jest, że miejsca te są już w większości obsadzone - kilkunastu prokuratorów ma bowiem obiecane posady w PG.

Problem pojawił się, gdy zauważono, że kilka osób startuje i w jednym, i w drugim konkursie i nie są to osoby, które mają wygrać. Przed wakacjami kierownictwo Prokuratury wysłało więc pismo do kandydatów, w którym poinformowało, że można startować tylko w jednym konkursie. To spowodowało odpływ kandydatów z pierwszego konkursu z trzema miejscami do drugiego, gdzie jest 16 miejsc, a szansa na wygraną jest większa.

Tu jednak pojawił się problem, gdyż kilku kandydatów nie potraktowało poważnie pisma Prokuratury Generalnej i nadal startuje w dwóch konkursach. Co więcej, są to osoby, które mają już praktycznie zaklepane miejsca przez obietnicę Andrzeja Seremeta. Kandydaci, z którymi rozmawiali nasi reporterzy, twierdzą więc, że jeśli te osoby dostaną stanowiska, to posypią się pozwy do sądu o unieważnienie konkursu. A wtedy PG może mieć bardzo duży problem, który może zaważyć na kwietniowym sprawozdaniu prokuratora generalnego w Sejmie. Krótko mówiąc, Andrzej Seremet może mieć kłopot z utrzymaniem stanowiska - tym bardziej, że obecna Krajowa Rada Prokuratury już analizuje, czy konkursy są przeprowadzane prawidłowo.