Kolejna niespokojna noc w Irlandii Północnej. Policja użyła armatek wodnych i gazów łzawiących, by rozpędzić grupy demonstrantów w Portadown, gdzie od ponad tygodnia niemal codziennie dochodzi do zamieszek.

Wszystko rozbija się o doroczne parady protestanckiej Loży Orańskiej. W tym roku oranżystom nie pozwolono na przemarsz tradycyjną trasą, wiodącą przez katolicką dzielnicę miasta. Praw protestantów do parad bronił nawet przebywający w Waszyngtonie lider Sinn Fein, politycznego skrzydła IRA, Gerry Adams. Adams podkreślił, że cały problem polega na tym, że niektóre parady nie mają nic wspólnego z tradycją, a ich celem jest jedynie upokorzenie katolików":

"Oranżyści organizują tysiące marszy każdego lata. Większość z tych parad jest w pełni akceptowania przez ich katolickich sąsiadów. Przyznając Oranżystom prawo do parad, jednocześnie jednak wychodzimy z założenia, że jeśli nie chcą prowadzić negocjacji, nie powinni organizować marszy".

Na wtorek oranżyści z Portadown zapowiadają kolejne protesty. Tym razem apelują do swych zwolenników, by wyszli na ulice miasta jeszcze przed południem.

09:10