Ani Polska, ani żaden inny kraj nie otrzymała z ZSRR żadnych informacji o katastrofie, co opóźniło nasze przygotowania ochronne o około półtora dnia. Mimo to reakcja polskich służb po wydarzeniach w Czarnobylu została uznana przez specjalistów za jedną z najsprawniej przeprowadzonych.

Pierwsze informacje o awarii reaktora w Czarnobylu pojawiły się dopiero 28 kwietnia późnym popołudniem – o godz. 18 w radiu BBC. Moskwa wydała komunikat dopiero późnym wieczorem. Depesze agencji TASS mówiły, że uszkodzony został jeden z reaktorów i że już podjęto środki w celu likwidacji następstw. Podano, że są ofiary, ale bez żadnych liczb.

W Polsce po katastrofie pierwsze zareagowały Mikołajki i Stacja Pomiarów Skażeń Promieniotwórczych. 28 kwietnia rankiem stwierdzono, że radioaktywność w powietrzu była 550 tys. razy wyższa niż poprzedniego dnia. Początkowo obawiano się, że podwyższony poziom promieniowania może być efektem wybuchu jądrowego. Wkrótce okazało się, że skład izotopowy chmury radioaktywnej wskazuje na awarię reaktora jądrowego. Kolejne raporty określiły, że najbardziej prawdopodobne miejsce awarii to ZSRR.

Chmura radioaktywnego powietrza przesuwała się nad północno-wschodnią Polską. Ze względu na blokadę informacyjną nie można było przewidzieć dalszego przebiegu katastrofy; istniała obawa, że sytuacja Polski może się znacznie pogorszyć. Należało jak najszybciej poinformować rząd i podjąć działania chroniące ludność przed skutkami awarii. Profesor Zbigniew Jaworowski, wybitny specjalista w dziedzinie skażeń promieniotwórczych tak wspomina pierwsze chwile po wykryciu promieniowania w Polsce:

Następnego dnia wieczorem (29 kwietnia) w całym kraju pojawiły się ostrzeżenia, ruszyła akcja podawania płynu Lugola - wodnego roztworu jodku potasu i pierwiastkowego jodu, który zmniejszał średnio o połowę dawkę promieniotwórczego jodu, który zgromadziłby się w tarczycach dzieci. W sumie płyn Lugola przyjęło w Polsce 18,5 miliona ludzi, w tym 10,5 miliona dzieci. Cała akcja trwała do 5 maja, choć nie w całym kraju. Doktor Alicja Pietrusińskia 20 lat temu koordynowała akcje podawani jodu w Mikołajkach, których mieszkańcy pierwsi dowiedzieli się o zwiększonym promieniowaniu:

Jak ustalił reporter RMF Daniel Wołodźko ówczesne władze Mikołajek mimo sytuacji kryzysowej nie odwołały pochodu pierwszomajowego. Kolorowy przemarsz miał być dowodem na to, że nic złego się nie stało.

Do wielu miejscowości w północno-wschodniej Polsce położonych z dala od głównych dróg wieści o katastrofie w Czarnobylu dotarły z dużym opóźnieniem. Mieszkańcy Zasad nie pili nawet płynu Jugola Ale - jak przekonał się nasz reporter Piotr Sadziński - dobrze pamiętają te dni:

Na koniec - dla porównania – dodajmy, że po wypadku EJ w Three Mile Island w USA tabletki jodowe dostarczono w rejon awarii dopiero po 8 dniach, a w ZSRR profilaktykę jodową rozpoczęto 25 maja, a więc w miesiąc po awarii.