Lokalne struktury SLD przypuściły atak na szefa garnizonu podkarpackiej policji. Zarzewiem konfliktu między partyjnymi dołami a najważniejszym policjantem na Podkarpaciu stała się sprawa obsady stanowiska zastępcy komendanta powiatowego policji w Łańcucie.

Działacze Sojuszu, delikatnie mówiąc, nie mogą wybaczyć komendantowi, że ten mimo wcześniejszych konsultacji odrzucił ich kandydata, powierzając obowiązki zastępcy osobie z komendy wojewódzkiej.

A przecież nie po to SLD wygrało wybory, by teraz lokalni działacze nie mieli wpływu na obsadę stanowisk, chociażby w policji - sugeruje szef rady powiatowej Sojuszu w Łańcucie. Czyż nie ma tutaj oficerów naszych? Do czego ta sytuacja prowadzi. Eksperymenty, eksperymenty, eksperymenty - mówi Henryk Pazdan.

Napiętą sytuację próbuje łagodzić baron podkarpackiego SLD Krzysztof Martens. Partia nie narzucała i nie będzie dyktowała policji i komendantowi głównemu polityki kadrowej, dopóki ja jestem przewodniczącym w tym regionie.

Szef podkarpackiej policji nie zamierza wsłuchiwać się w sfrustrowane głosy działaczy Sojuszu: Za politykę kadrową odpowiadam ja i to ja ponoszę pełną odpowiedzialność. Ja mianuję i odwołuję – zapowiada.

Posłuchaj relacji reportera RMF Piotra Stabryły:

13:00