Plutonowy Miłosz Górka, który zginął w Afganistanie w zamachu na polski konwój, został pochowany na warszawskich Powązkach. Miał 26 lat, osierocił dwumiesięcznego synka. W ostatniej drodze towarzyszyli mu: rodzina, wojskowi dowódcy i kawalerzyści z jego jednostki.

Plut. Górka zginął w sobotę w wyniku eksplozji silnego ładunku wybuchowego umieszczonego przy drodze, kiedy konwój logistyczny zmierzał z bazy Warrior do Ghazni. Ośmiu jego kolegów zostało poszkodowanych. Afganistan był jego pierwszą misją. Swoje obowiązki wykonywał na stanowisku starszego instruktora grupy tzw. OMLT - odpowiadającej za szkolenie lokalnego wojska. W Rosomaku, który został zaatakowany, pełnił funkcję strzelca. W kraju służył w 25. BKPow jako dowódca drużyny.

Żołnierz pośmiertnie został awansowany do stopnia plutonowego i wyróżniony Krzyżem Kawalerskim Orderu Krzyża Wojskowego oraz Gwiazdą Afganistanu. Jest 17. polskim wojskowym, który poległ w Afganistanie, pełniąc służbę w operacji ISAF. We wtorek w wyniku ostrzału bazy Warrior zginął tam kolejny, osiemnasty wojskowy - st. szer. Grzegorz Bukowski.