Władze Mińska o mało nie zerwały jedynego na Białorusi pokazu "Ogniem i mieczem" Jerzego Hoffmana. Bez podania przyczyn zmieniono datę projekcji, w związku z czym na Białoruś nie przyjadą zaproszeni wcześniej aktorzy, którzy grali w filmie.

"To kolejny przejaw eliminowania przez białoruskie władze osiągnięć kultury polskiej ze świadomości białoruskiego widza" - oburza się dyrektor Instytutu Polskiego w Mińsku, Cezary Karpiński. To właśnie jego Instytut oraz Związek Filmowców Białorusi organizował pokaz. Jak powiedział Karpiński, data projekcji - 14 października - została ustalona z władzami już dawno. Dlatego w stołecznej prasie pojawiły się już anonse reklamujące najbardziej kasowy film polski ostatnich lat. Finalizowano rozmowy z aktorami, którzy mieli uczestniczyć w pokazie. W wyniku decyzji merostwa hucznie organizowana premiera nie dojdzie do skutku, będzie jedynie zamknięta projekcja dla wybranych osób.

Jednym z powodów niechętnego stosunku urzędników do "Ogniem i mieczem" jest podobno poruszana w filmie kwestia ukraińska. "Co powiedzą Ukraińcy na taki pokaz?" - miał powiedzieć jeden z pracowników Mińskiego Komitetu Wykonawczego. "Rzecz jest dla mnie tym bardziej niepojęta, że tego samego dnia, w którym miała się odbyć premiera, w Mińsku odbędzie się kilka innych imprez - głównie rosyjskich. Tych nikt nie odwoływał" - ironizuje dyrektor Instytutu.

Poprzedni konflikt dyrektora Karpińskiego z władzami Mińska miał miejsce w sierpniu tego roku, kiedy Instytut razem z ambasadą RP na Białorusi organizował cykl imprez poświęconych 20-leciu "Solidarności". Wtedy stołeczne władze starały się nie dopuścić do rozreklamowania imprezy. Pojawiły się nawet informacje, że miejsce, w którym miały odbywać się pokazy i wystawy, zostaje zamknięte z powodu nieodpowiednich warunków przeciwpożarowych.

00:15