Takie słowa padły dzisiaj w polskim reporcie dyplomacji po serii zatrzymań za naszą wschodnią granicą. Reżim Łukaszenki nie chciał dopuścić, by 40 Polaków - członków nieuznawanej przez Mińsk organizacji - uczestniczyło w rozprawie dotyczącej Domu Polskiego w Iwieńcu. Rzecznik Związku Polaków na Białorusi Igor Bancer - skazany na pięć dni aresztu - ogłosił głodówkę.

Widać, że polski MSZ ma spory kłopot: uzyskuje zapewnienia, że Białoruś chce współpracować, ale fakty temu przeczą. Wiceminister Andrzej Kremer, chcąc z tej sytuacji wybrnąć, twierdzi, że ostatnie represje mogą mieć charakter zaszłości i niebawem sytuacja się zmieni. Raczej wymaga ona pewnego cierpliwego kontaktu, który być może w najbliższych dniach przyniesie pozytywne rezultaty - oświadczył na konferencji prasowej.

Była też mowa o warunku, który ma być papierkiem lakmusowym unijno-białoruskiej odwilży - to zaprzestanie zatrzymań. Oczekujemy, że do nich już więcej dochodzić nie będzie - mówił Kremer.

Na razie MSZ wieści z Białorusi przyjmuje z niepokojem. Na dywanik wezwano białoruskiego ambasadora. Temat nieuznawanego przez reżim w Mińsku Związku Polaków ma być też omawiany podczas najbliższego spotkania unijnych szefów dyplomacji.