W Gdańsku stanęły trójwymiarowe lwy i herb miasta... z kwiatów. Przestrzenna rzeźba kosztowała około 30 tysięcy złotych. Jednym się podoba, innych przeraża.

Do zasadzenia niecodziennego herbu potrzebne było kilka tysięcy sadzonek. Między innymi aksamitek czy begonii. Urzędnicy tłumaczą, że pieniądze, za które powstał kwiatowy herb, pochodzą od darczyńców.

Pomogli nam sponsorzy IV Światowego Zjazdu Gdańszczan, który już za tydzień będzie w naszym mieście organizowany
- mówi Katarzyna Kaczmarek z Zarządu Dróg i Zieleni. Ci, którzy na zjazd przyjadą, nie zobaczą jednak herbu w pełnej krasie. Jego ukorzenianie się potrwa 4 tygodnie, ale nie będzie to koniec prac nad herbem. Jest to podlewane 2 razy dziennie. W zależności od tego jak szybo będą się ukorzeniać, będziemy je wtedy przycinać. Kiedy już będziemy mogli, zaczniemy formować ten herb docelowo - mówi Kaczmarek.

Mieszkańcy herb oceniają bardzo różnie. Mi się podoba - zielone takie Chciałbym mieć taki w ogrodzie. Trochę to upiększa Gdańsk. Więcej takich powinno być - mówi około 40-letni mężczyzna. Od razu rzucił mi się w oczy. Bardzo ładny. Ale jak na to wydali 30 tysięcy złotych, to trochę przesada. Mogli na coś innego, nawet jak od sponsorów. Pieniądz jest pieniądz  - mówi Gdańszczanka.

Jednak nie wszyscy - nawet wśród mieszkańców - na pierwszy rzut oka dopatrują się w roślinnej rzeźbie herbu Gdańska. Nie mam pojęcia, co to jest. Jakaś wystawa czegoś. Z roślin. Paskudne - mówi mieszkanka miasta. Tu jakiś ogon widzę, ale nigdy bym się nie domyśliła, bo nie wygląda jak herb. Przynajmniej teraz. Zobaczymy jak będzie później, tylko czy to nie powiędnie? Jak długo to postoi? - mówi kolejna mieszkanka.

Jak będzie upał, to ktoś będzie stał i podlewał. U mnie na balkonie teraz w te upały to trzeba 3 - 4 razy dziennie podlewać - mówi kolejna z mieszkanek.

Urzędnicy tłumaczą, że herb będzie stał w mieście już zawsze. Jesienią obumarłe rośliny mają być z niego usuwane. Konstrukcja będzie natomiast przykrywana włókniną i wieczorami podświetlana.