"Rzeczpospolita" dotarła do filmu, który dokumentuje odnalezienie ciała Krzysztofa Olewnika, cztery lata temu. Wynika z niego, że Sławomir Kościuk, który wskazał miejsce ukrycia zwłok, był naprowadzany przez policjantkę. Dopiero po jej podpowiedziach wskazał miejsce prowizorycznego grobu.

To dowód braku profesjonalizmu, takich podpowiedzi nie powinno być - mówi "Rzeczpospolitej" doświadczony prokurator.

Przełom w sprawie Olewnika nastąpił 27 października 2006 roku, gdy Kościuk zaczął sypać. Dorocie M. z olsztyńskiego CBŚ powiedział, że z Romanem Pazikiem zabił ofiarę i zakopał w lesie pod Różanem. Tej samej nocy pojechała tam policyjno-prokuratorska ekipa.

Jak wyglądały utrwalone na filmie oględziny? Kościuk ma wątpliwości, gdzie zakopał zwłoki. Waha się, w końcu wskazuje jakieś miejsce. W tle słychać głos policjantki, która podpowiada, że to nie tutaj. Dopiero potem porywacz wskazuje właściwe miejsce.

Zwłoki odkopuje dwóch policjantów. Gdy je już widać, jeden z nich mówi: "Siatka się nie zgadza. Miała być plastikowa, a jest metalowa".

Jeden z prokuratorów twierdzi, że film może świadczyć o tym, iż wiedzę o miejscu ukrycia zwłok śledczy mieli też z innych źródeł niż Kościuk.