Wczoraj Senat USA zatwierdził nominację Johna Ashcrofta na ministra sprawiedliwości w gabinecie prezydenta Busha.

Za przyjęciem tej kandydatury głosowało 58 osób (wśród nich było tylko 8 senator ów demokratycznych) przeciwko 42. Nie jest to dobry wynik zważywszy, że nominacje do gabinetu zwykle zatwierdzane są jednomyślnie. Ashcroft, ultrakonserwatywny były senator z Missouri, uzyskał najmniej głosów ze wszystkich nominatów do rządu od nominacji ponad 30 lat temu kandydata prezydenta Nixona na ministra rolnictwa.

Powody

Stało się tak dlatego, że już od kilku tygodni prowadzona jest przeciwko niemu kampania środowisk liberalnych. Demokraci traktowali tę batalię jako ostrzeżenie dla prezydenta Busha, że nie pozwolą mu na zbyt prawicową politykę po remisowym wyniku zeszłorocznych wyborów. We wtorek senacka Komisja Wymiaru Sprawiedliwości wypowiedziała się nieznaczną większością głosów - 10 do 8 - za zatwierdzeniem Ashcrofta, a w środę Senat w pełnym składzie rozpoczął debatę w tej sprawie. W dyskusji Republikanie przedstawiali nominata jako człowieka nieposzlakowanej uczciwości, który będzie egzekwował obowiązujące prawa, w tym nawet takie, z którymi się nie zgadza, jak np. prawo do aborcji. Senator Orrin Hatch oskarżył "lewicowych ekstremistów", że niesprawiedliwie atakują Ashcrofta. Demokraci jednak przypominali, że Ashcroft zwalczał program desegregacji rasowej w swoim stanie Missouri, zablokował nominację murzyńskiego sędziego do miejscowego sądu federalnego pod pretekstem jego uprzedzeń wobec kary śmierci oraz utrzymywał bliskie stosunki z rasistowskimi fundamentalistami protestanckimi z południa. Jak powiedział demokratyczny senator Patrick Leahy ze stanu Vermont, polityczny profil Ashcrofta plasuje go tak daleko od centrum, że nie powinien on zostać głównym strażnikiem prawa w USA. Leahy podkreślił, że nominacja Ashcrofta zaprzecza obietnicom Busha, że będzie dążył do "zjednoczenia narodu".

Mogło być gorzej...

Ponieważ liczba przeciwników zatwierdzenia Ashcrofta przekroczyła 40, Demokraci mogli zablokować jego nominację przez tzw. filibuster, czyli niedopuszczenie do głosowania nad zatwierdzeniem przez niekończące się przemówienia - można je bowiem przerwać dopiero większością co najmniej 60 głosów (w Senacie zasiada 100 senatorów). Przywódca Demokratów w Senacie Tom Daschle oświadczył jednak, że nie będzie się stosować tej taktyki, ponieważ Ashcroft sam do niedawna był senatorem, a poza tym prezydent Bush może ostatecznie mianować do gabinetu kogo mu się podoba. Demokraci uważają jednak, że znaczna opozycja przeciwko Ashcroftowi stanowić będzie dla Busha wystarczający sygnał, że nie ma co liczyć na współpracę z nimi w Kongresie, jeśli dalej będzie powoływał ultrakonserwatystów na wysokie stanowiska i forsował

zbyt prawicowe propozycje legislacyjne. W szczególności ma to być ostrzeżenie, że Demokraci nie zgodzą się na mianowanie zbyt konserwatywnych sędziów do Sądu Najwyższego. W odróżnieniu od nominacji do gabinetu, który, podobnie jak

prezydent, urzęduje przez cztery lata, sędziowie Sądu Najwyższego mianowani są dożywotnio i m.in. z tego względu o ich zatwierdzeniu decydują ich poglądy na kluczowe sporne sprawy, jak aborcja, prawa mniejszości rasowych i homoseksualistów, dostęp do broni palnej itd.

Foto EPA

04:00