Będą kolejne odejścia z Rządowego Centrum Bezpieczeństwa - ustalili nieoficjalnie reporterzy RMF FM. Kilka dni po odwołaniu przez premiera pełniącego obowiązki dyrektora Przemysława Guły, z pracy zrezygnowali specjaliści z Wydziału Analiz i Zagrożeń. Centrum działa normalnie - twierdzi rzecznik rządu Paweł Graś.

Odejście grupy ekspertów Graś bagatelizuje: Dla sześciu osób, 31 grudnia skończyło się tzw. oddelegowanie. To są funkcjonariusze policji i innych służb. Nic się złego nie dzieje, bo na ich miejsce pojawią się znowu nowi, oddelegowani z tych jednostek funkcjonariusze.

Według naszych informacji Przemysław Guła, który ostatnio pełnił obowiązki wiceszefa centrum zamierza definitywnie odejść z Rządowego Centrum Bezpieczeństwa. W ubiegłym tygodniu premier Donald Tusk odwołał Gułę, który pełnił obowiązki dyrektora Centrum. Kilka dni później z jednostki odeszło kilku ekspertów z Wydziału Analiz i Zagrożeń.

Powodem odwołania Przemysława Guły mogło być uzyskanie dostępu do programu informatycznego Sarna, który ułatwia funkcjonowanie Centrum. Dyrektor Guła zdobył program za darmo, a zewnętrzne firmy informatyczne gotowe były stworzyć taki system za kilkaset tysięcy euro.

Po ubiegłotygodniowym odwołaniu Guła wrócił wprawdzie na stanowisko zastępcy dyrektora Rządowego Centrum Bezpieczeństwa, ale - jak dowiedzieli się nasi dziennikarze - już podjął decyzję o rezygnacji z pracy w tym urzędzie. Nieoficjalnie wiadomo, że tłumaczy to utratą zaufania premiera Donalda Tuska do swojej osoby.

Guła nie przychodzi już do pracy; jest na urlopie. We wtorek ma złożyć wniosek o rozwiązanie umowy o pracę z końcem stycznia Do tego czasu będzie wykorzystywał zaległy urlop. Na razie wraz z Gułą odeszło z Centrum dziesięciu doskonałych fachowców.

O wyjaśnienia dotyczące odwołania Przemysława Guły oraz odejścia z centrum ekspertów zwróciło się do premiera Biuro Bezpieczeństwa Narodowego.