Palone opony, gęsty, czarny dym, wybuchające petardy - tak wyglądał wiec "Solidarności", który w samo południe rozpoczął się przed bramą stoczni w Szczecinie. Manifestacja trwała półtorej godziny. Byli stoczniowcy demonstrowali w obronie miejsc pracy. Wspierali ich pracownicy trójmiejskich stoczni, przedstawiciele zbrojeniówki i górnicy ze Śląska. W sumie to kilkaset osób.

Nastroje protestujących były bardzo bojowe. Ludzie, którzy przyszli i przyjechali pod stocznię uważają, że rząd z nimi nie rozmawia, a jeśli to robi, to najczęściej kłamie. Przed bramą stał samochód, który wypełniony jest pojemnikami z jajkami. Organizatorzy zapewniali jednak, że wiec będzie pokojowy.

Protest odbył się dokładnie w 30. rocznicę rozpoczęcia strajku w tym zakładzie.

Po wiecu delegacja związkowa ma się udać do zachodniopomorskiego Urzędu Marszałkowskiego w Szczecinie, gdzie spotka się z wojewodą Marcinem Zydorowiczem, marszałkiem Władysławem Husejką i prezydentem Szczecina Piotrem Krzystkiem.