Krzysztof Janik, były eseldowski minister spraw wewnętrznych i administracji odpowiada dziś na pytania śledczych z sejmowej komisji do zbadania okoliczności porwania i zabójstwa Krzysztofa Olewnika. Jak zeznał, sprawę tę poznał dopiero dwa, trzy lata temu z mediów. Nie dotarła ona do niego, gdy był ministrem.

Janik zeznał, że z Włodzimierzem Olewnikiem nigdy się nie spotkał. O istnieniu listu od niego z błaganiem o pomoc dowiedział się dopiero w prokuraturze. Nie przypomina sobie prób zainteresowania go tą sprawą przez partyjnych kolegów. O takich próbach opowiadali między innymi Zbigniew Siemiątkowski, czy poseł Andrzej Piłat. Ten ostatni mówił nawet, że Janik obiecał mu pomoc: Bywało tak, że wchodziłem na salę sejmową i rzucało się na mnie dziesięciu posłów. W takich przypadkach człowiek stara się pozbyć natrętów słowami „dobra, dobra, załatwię ci”, albo coś takiego.

Poza tym dowiedzieliśmy się, że Krzysztof Janik nie interesował się śledztwami w sprawach prywatnych osób. Nie miał żądnych uprawnień, by domagać się zmiany kierunku postępowań. Rodzinie Olewników były minister oczywiście współczuje.