Tyle dostanie osoba, która znajdzie pistolet P-83 należący do Żandarmerii Wojskowej we Wrocławiu. Prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie zaginięcia broni. Nie wiadomo kiedy tak naprawdę doszło do kradzieży. Brak pistoletu stwierdzono dopiero po przeprowadzonej ostatnio kontroli.

Wojskowe procedury ściśle określają kto ma dostęp do magazynu, kto ma do niego klucze i kto może polecić wydanie broni. Teraz trzeba ustalić kto te przepisy naruszył, bo wiadomo, że do magazynu nikt się nie włamał. "Staramy się odtworzyć pewne okoliczności, ale to jest bardzo trudne. Równie dobrze ten pistolet mógł zginąć nawet miesiąc przed faktem ujawnienia tego braku" - powiedział major Longin Kulik z Prokuratury Wojskowej we Wrocławiu. Nie kryje on swojego oburzenia. W jednostce, której zadaniem jest pilnowanie porządku w wojsku nie może dochodzić do tego typu historii: "To jest po prostu skandal. Wskazuje to na to, że tam musiały istnieć duże nieprawidłowości w zakresie ochrony broni". Wiadomo na pewno, że zostanie ukarana osoba odpowiedzialna za magazyn broni. Oficer odpowie za niedopełnienie swoich obowiązków.

06:45