Lech Wałęsa powinien się rozliczyć ze swej przeszłości - zaapelował Antoni Dudek. Historyk Instytutu Pamięci Narodowej przywołał sprawę mikrofilmów, które zaginęły w latach 90. Lech Wałęsa potwierdził, że wypożyczał i przeglądał archiwalne dokumenty na swój temat. Zaprzeczył jednak, jakoby miał cokolwiek z nich usunąć.

Sławomir Cenckiewicz i Piotr Gontarczyk, autorzy książki „SB a Lech Wałęsa. Przyczynek do biografii”, na łamach „Rzeczpospolitej” stwierdzili, że po obaleniu rządu Jana Olszewskiego Lech Wałęsa otrzymał zgromadzoną na jego temat dokumentację Służby Bezpieczeństwa. Ówczesny prezydent zwrócił ją po kilku miesiącach – zdekompletowaną. Jak twierdzą autorzy publikacji, zniknęły najważniejsze dokumenty świadczące, że Wałesa był „Bolkiem”

Jeśli Lech Wałęsa ma te dokumenty i je pokaże, to być może dowiemy się więcej na temat tajnego współpracownika „Bolka”. On zapowiadał, że po publikacji tej ksiązki ujawni pewne rzeczy - stwierdził Dudek. Może ujawni te 54 mikrofilmy, które otrzymał z rąk szefostwa Urzędu Ochrony Państwa, a które zostały znalezione u funkcjonariusza Służby Bezpieczeństwa Frączkowskiego - zaznaczył.

Książka o Wałęsie ukaże się w najbliższy poniedziałek

W najbliższy poniedziałek na wydawniczym rynku pojawi się najbardziej oczekiwana książkowa premiera roku, czyli „SB a Lech Wałęsa. Przyczynek do biografii”. Pierwszy nakład dzieła pary Cenckiewicz – Gontarczyk to 4 tysiące egzemplarzy. Instytut Pamięci Narodowej nie wyklucza jednak dodruków. Te wydają się niemal pewne, ponieważ książka od wielu tygodni budzi gorące i skrajne emocje.

Były już listy protestacyjne i popierające wydanie. Wczoraj przeciwko publikacji zaprotestowała wiceprezes IPN. Maria Dmochowska napisała

, w którym odcięła się od decyzji swojego szefa Janusza Kurtyki o wydaniu książki; drugi zaś z protestem przeciwko publikowaniu książki pod szyldem IPN do samego Kurtyki.

Dmochowska nie straci posady

Janusz Kurtyka, prezes IPN, nie widzi powodu, żeby rozstawać się ze swoją zastępczynią. Maria Dmochowska w liście do Lecha Wałęsy napisała między innymi, że do końca walczyła przeciw wydaniu książki o liderze „Solidarności” w Wydawnictwie IPN. Zapewniła, że publikacja łącząca Wałęsę z TW „Bolkiem” budzi jej żal i gniew.

Brak dymisji nie znaczy, że Kurtyka podziela zdanie Dmochowskiej. Prezes przekonywał za to, że tylko IPN stać na takie odważne decyzje, jak publikacja książki o byłym prezydencie. Instytut – mówił jego szef - jest najlepszym miejscem do wydawania kontrowersyjnych dzieł o historii najnowszej. Instytut Pamięci Narodowej jest od spraw trudnych. Ta sprawa z całą pewnością jest trudna, jest przedmiotem debaty publicznej od bardzo długiego czasu i myślę, że tylko Instytut Pamięci Narodowej mógł taką próbę podjąć - powiedział prezes IPN Janusz Kurtyka.

Z rozmów naszego dziennikarza Konrada Piaseckiego z historykami, którzy czytali książkę wynika, że najpewniej to nie związki Wałęsy z agentem „Bolkiem” wzbudzą po jej publikacji najwięcej sporów. Znacznie bardziej kontrowersyjne są te rozdziały, które dotyczą początku lat 90. To w nich pojawia się pytanie o czyszczenie przez ówczesnego prezydenta teczek i jego stosunki z rządem Jana Olszewskiego.

Lech Wałęsa cały czas powtarza, że książka nie może mieć nic wspólnego z prawdą, bo on tajnym współpracownikiem peerelowskich służb specjalnych pod pseudonimem „Bolek” nie był. Legendarny przywódca „Solidarności” zapowiada, że wytoczy Instytutowi Pamięci Narodowej proces, w którym zażąda miliona euro odszkodowania.