Po trzyletnim pobycie we Francji, do Wielkiej Brytanii powrócił były agent brytyjskiego kontrwywiadu - David Shayler. Zdecydował się na to, mimo że na Wyspach grozi mu proces, który może się dlań zakończyć 4-letnim więzieniem.

Shayler bowiem ujawnił prasie tajne informacje. Najbardziej wybuchowa z nich to ta o nieudanym zamachu na libijskiego dyktatora, Muamara Kadafiego, zorganizowanym przez brytyjskie służby specjalne. Według Shaylera w zamachu tym zginęli niewinni ludzie. O sobie były agent mówi, że nie jest zdracją, ale... patriotą.

Shayler podkreśla, że mógł bez żadnych problemów dalej pędzić spokojny żywot nad Sekwaną, bo Francja odmawiała jego ekstradycji, ale podjął decyzję o powrocie do ojczyzny, by pokazać wszystkim, iż nie ma sobie nic do zarzucenia. Ten były agent chce odzyskać na Wyspach Brytyjskich dobre imię, twierdzi bowiem, że ujawnienie prasie tajnych informacji bynajmniej nie było z jego strony zdradą, lecz – wręcz przeciwnie – obywatelskim obowiązkiem. Według niego nieudany zamach na Kadafiego został bowiem dokonany bez wiedzy brytyjskiego rządu. Były agent ujawnił też, że w szeregach służb specjalnych w jego ojczyźnie panuje alkoholizm i niedbalstwo. Shayler podejrzewa, że - tak czy inaczej - do jego procesu w ogóle nie dojdzie, gdyż byłoby to nie na rękę władzom w Londynie.

Posłuchaj relacji korespondenta radia RMF FM z Paryża, Marka Gładysza:

00:20