25 lat spędzi w więzieniu emerytowany wojskowy z Grudziądza. Prawie trzy lata temu Sławomir G. zdetonował granat podczas szamotaniny z żoną. Kobieta została kaleką: w wybuchu straciła rękę i nogę, nie widzi też na lewe oko. Mężczyzna twierdził, że nie chciał zabić, tylko nastraszyć małżonkę a granat wybuchł przez przypadek.

Sąd w Toruniu nie uwierzył w taką wersje wydarzeń. Kluczowe były zeznania samego oskarżonego. Tuż po wybuchu Sławomir G. - jeszcze w szpitalu - przyznał się, że chciał zabić żonę i że to on wyciągnął zawleczkę granatu. Małżeństwo rozpadało się, kobieta była mu winna pieniądze, był też o nią chorobliwie zazdrosny. Z czasem jednak zmienił zeznania: stwierdził, że zawleczka wypadła w czasie szarpaniny i przez przypadek mogła ją wyciągnąć żona.

Na krótko przed zdarzeniem oskarżony sporządził testament. Włożył go do plecaka, w którym był granat i z którym poszedł na spotkanie z żoną - mówił sędzia Andrzej Rydzewski.

Wyrok 25 lat więzienia sędzia uzasadnił brakiem skruchy mężczyzny. Jego zdaniem, były wojskowy wciąż jest niebezpieczny i po wcześniejszym wyjściu z więzienia mógłby znów zrobić krzywdę żonie.